26 października 2014

Nowe rozdziały 20 - 26.10.2014

Tu i teraz przed państwem wystąpią nowe rozdziały:

11. Każdy się go boi
David odsunął się.
— No kompletna idiotka! Kretynka! — zaśmiał się David. Deacon spojrzał rozwścieczony na dziewczynę i warknął, żeby brat ją zabrał stąd, bo zrobi z niej kolację. Blondyn zabrał do tyłu Olivię, ale ta się wyszarpnęła i pobiegła do Deacona, który prowadził Victora w ciemną uliczkę. Deacon odchylił jego głowę do tyłu i wzgryzł się mocno spijając krew. Dziewczyna zakryła usta, żeby nie było słychać krzyku. Przykleiła się do ściany i powiedziała :
— To teraz będziesz zabijał wszystkich moich znajomych?
— Będę tak robił z każdym, z którym się spotkasz! — warknął jej prosto do ucha. — Idziemy! — Olivia stała nieruchomo i wpatrywała się w leżące zwłoki. Co prawda nie przepadała za nim, był egistyczny i zbyt pewny siebie, miała bzika tylko na punkcie jego wyglądu, a spotkała się z grzeczności, jednak jak miała teraz to wyjaśnić jemu? Deacon spojrzał zły na nią i czekał, aż ta odpowie.
— Deacon, to nie tak, ja wcale... ja nie... — próbowała coś powiedzieć, wiedziała co chce mu powiedzieć, ale bała się? Nie potrafiła?

BONUS 2.0
 – Gdzie masz swój plecak?
– Na schodach.
– Na zewnątrz?! – Angela szybkim krokiem pokonała odległość, która dzieliła ją do drzwi wejściowych. Otworzyła odmalowane na ciemnoczerwony kolor drzwi i wychyliła głowę za framugę, by zobaczyć, czy rzeczywiście przy stopniach leży mały, niebieski tornister chłopca. – Ale tu nic nie ma… – powiedziała, gdy nie zobaczyła niczego, co chociażby kształtem przypominało omawianą rzecz. Chłopczyk za jej plecami zakrył twarz dłonią, zupełnie tak, jak ten pan na filmie, jaki wczoraj widział z rodzicami. Kiedy kobieta się odwróciła i zobaczyła minę syna odruchowo zacisnęła pięść, co ostatnimi czasy zdarzało się jej coraz częściej. Absolutnie nie miała zamiaru go uderzyć. To był jej osobisty sposób na to, by radzić sobie ze stresem, czego w jej życiu także przybyło…
– Nie tam, tylko tu. – Spojrzała w miejsce przy spiralnych, czarnych schodach, które wskazał jej John.
– Nieważne. Idź lepiej na górę i powiedz tacie, żeby się pospieszył – rzuciła pospiesznie, gdy tylko zorientowała się, że jej inteligentny syn otwierał usta, by przypomnieć jej o użytym słowie „nieważne”, które było zakazane, jak mu wpajała, podczas gdy sama go używała. Cholera, przyszło jej na myśl, gdy tylko odwrócił się do niej plecami, by następnie udać się na piętro. Dzieciak zdecydowanie za szybko rósł. Nie chodziło już o fakt, że przestawał być jej małym szkrabem, a zaczynał kojarzyć znacznie więcej rzeczy… Zawsze miał to do siebie, że był pamiętliwy, ale od pewnego czasu, co zauważyła dość niedawno, robił się z wielu powodów bardzo zrzędliwy. Bała się, że to kwestia wieku i z każdym kolejnym dniem będzie coraz gorzej.

http://moj-prywatny-pamietnik.blogspot.com
Ach...Co to byłaby za miłość, gdyby kochającego nie stać było na trochę poświęcenia?
-Zaczynając od początku, to ten trup którego znaleźliście nie należy do Jeana Morena. Taki człowiek istniał i nadal istnieje, i z tego co wiem to jest całkowicie żywy. A ten tutaj miał go udawać na czas pobytu w więzieniu i nazywa się Gordon Montrose...
-Chwila!-Xander błądził wzrokiem po wszystkich po kolei i wydawał się szczerze zszokowany słowami Lokiego.-Czy ty mi chcesz powiedzieć, że ktoś tak po prostu podmienił dwóch facetów a nikt nawet się nie zorientował?-Popatrzył na Mika który wyglądał na trochę zmieszanego.-To jest śmieszne! Śmieszne i niedopuszczalne! Nie dziwię się, że jednej sprawy od początku do końca przeprowadzić nie umiecie...
-Ja tam nie oceniam, stary. Ale wiem, że jak znajdziecie Gordona, to z wielką łatwością dopadniecie Marshala, bo chyba na tym wam zależy...

IV- Będę musiała ich zabić
- Wiesz, że podpieprzyłaś mi broń?- zapytał patrząc na mnie palącym wzrokiem.
- Nie była podpisana- odparowałam pewnie, a Volt spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Ty chyba nie wiesz, z kim rozmawiasz, co, Słonko?- rzucił niby od niechcenia, po czym zbliżył się do mnie i z taką ilością jadu w głosie, na jaką tylko było go stać syknął mi do ucha.- To pokaż, na co cię stać.

4. Who is Who?
Gdzieś w jej podświadomości walczyły ze sobą dwa chochliki, jeden dobry do złudzenia przypominający Olivera, a drugi zły wyglądający jak zgryźliwa Patty. Tylko, komu teraz ma wierzyć? Szurniętej, dwubiegunowej dawnej zmorze jej życia czy nowemu początkowi, miłości, o którą walczyła.

 Rozdział 8
"Miałem nadzieję, że mój krzyk usłyszał każdy w domu. Od rana wszyscy mnie ignorowali i unikali jakiegokolwiek kontaktu. Zaczynało brakować mi do nich sił. Za wszelką cenę próbowałem zachować spokój, ale było to awykonalne. "

22. Canuck Beaver 
 - On już powiedział, że idzie. - Lil Twist mruknął, patrząc na Alfredo. - Idzie ze mną.
- Nie jesteś jego szefem. - Fredo spojrzał z powrotem na Twista. - Może jeszcze zmienić zdanie.
- Przez wiele przeszedł ostatnio, potrzebuje tego. - Argumentował Twist.
- Świętowanie nie jest tym, czego potrzebuje. Potrzebuje odpoczynku. Odpoczynek to jest dokładnie to, czego on potrzebuje.
- Uważasz tak, bo nie znasz go tak dobrze jak ja. - Twist skrzyżował ramiona.
- Czy oboje możecie się zamknąć?! - Krzyknąłem i w pokoju natychmiast zapanowała cisza, a Alfredo i Twist spojrzeli na mnie. - Idę kurwa na imprezę, bo mam na to pierdoloną ochotę, ale to nie znaczy, że powinniście zacząć się nienawidzić.
- Przepraszam. - Alfredo westchnął, patrząc na Twista z nadzieją, że on również go przeprosi.
- Tak lepiej. - Twist zadrwił, kładąc dłonie na moich ramionach. - Teraz idziemy Justin. Idź się przebrać, a potem jedziemy się ostro zabawić.

 "- Która jest? - gwałtownie podniosłam się, co wywołało silne ukłucie w okolicach skroni. Złapałam się za pulsujące miejsca, po czym zaczęłam je masować.
- 13.00. - westchnęła. - Wyglądasz okropnie i dziwię się, że nie zarzygałaś całego pokoju. Dobrze wiesz, że nie masz mocnej głowy. - zaśmiała się, a ja nagle dostałam mdłości. Jak poparzona wyskoczyłam z łóżka, zahaczając nogą o pościel i prędko pobiegłam do łazienki. Zdążyłam zwrócić 1/4 zawartości alkoholu, kiedy obok mnie kucnęła Camille z rozbawieniem w oczach. Szkoda, że mnie nie było do śmiechu.
- Przytrzymam ci włosy. - odgarnęła moje włosy do góry, kiedy poczułam kolejną falę alkoholu w moim gardle. - Nieźle się załatwiłaś. Ile wczoraj wypiłaś? Jedno piwo? - jej śmiech rozniósł się po pomieszczeniu, a ja miałam tylko ochotę się jej odgryźć.
- Zamknij się. - chwiejnie podniosłam się z podłogi, podchodząc do umywalki. Nałożyłam na szczoteczkę pastę i dokładnie wymyłam wnętrze jamy ustnej. Potem przemyłam twarz, spoglądając w lusterku na Camille, która z pożałowaniem na mnie spoglądała."

36. Love's bright light
' Wchodzimy do windy, ściskam w prawej dłoni kartę , która umożliwi mi otwarcie drzwi do mojego pokoju. W drugiej ręce trzymam małą walizeczkę z niezbędnymi ubraniami i kosmetykami.
-Hime, odnajdziesz się, czy mam iść z tobą?-No tak, Kaori i Sora wysiadają pierwsi z windy.
-Spokojne, Kaori. Odnajdę się, odnajdę.-Macham kartą nieco zawstydzona jej nadopiekuńczością. Cóż, zapracowałam sobie na opinię nieporadnej panikary.
-Widzimy się za dwie godziny. Hime, w razie czego zazdzwoń.
-Pewnie.
Opuszczają windę, która kilka chwil później rusza do góry. Jesteśmy sami. Grimmjow zmienił się w przeciągu ułamka sekundy. Patrzy na mnie pewnie, uwodzicielsko. To wzrok kochanka, którym obdarza mnie tylko wtedy, gdy jesteśmy sami.'

http://saiyan-princess.blog.onet.pl
82.Płomień Echulusa
[...]- Jeśli tu zostaniesz, nie mam gwarancji, że ktoś cię skradnie lub zniszczy. Jesteś dla nich niebezpieczna nawet pod tą postacią – Mówił cicho – Jesteś ich legendą więc nie mam wyjścia.

Osiemnastka wróciła do młodzieńca kładąc mu dłoń na lewym ramieniu, że niemal go objęła. Dziękował, że z nim jest, że to ona podjęła się rozbicia saiyańskiego posągu. Wiedział, że nie było innego wyjścia, a to było najodpowiedniejsze rozwiązanie. [...]

XX - Konkurent.
Wpatrywał się w drzwi, za którymi przed chwilą zniknęła. Stracił ją... Stracił najprawdopodobniej bezpowrotnie... Ma teraz kogoś innego, a on powinien pozwolić jej odejść. Po ty wszystkim, co się stało, zasługuje na szczęście, którego on nie umie jej zagwarantować. Nie bądź egoistą! Ten jeden, cholerny raz nie bądź egoistą! - krzyczał do siebie w myślach. W środku cały aż dygotał z niemej wściekłości na siebie. Nie mógł uwierzyć, że jej tak po prostu już nie zależy. Musiał się dowiedzieć, musiał zaryzykować. Nie mógł pozwolić tak po prostu jej odejść, choćby bardzo się starał...

Rozdział dziewiąty.
 Rano przebudziły ją promienie słońca, które przedostawało się przez okno. Poczuła, że jej głowa jest oparta o coś innego niż poduszka. Otworzyła oczy i delikatnie spojrzała w górę. Zobaczyła twarz...

http://konohasenjuuchicha.blogspot.com/
Rozdział 32 "Rozterki samotnego demona"
Zachichotał wrednie, kiedy do obserwowanej dwójki podeszła Hakaze. Nie dało się nie dostrzec nerwowego drgnięcia brwi bruneta, gdy kobieta pochyliła się nad Mizu coś do niej mówiąc. Po sekundzie, dziewczynka aż zapiszczała z entuzjazmem, gwałtownie gestykulując do tymczasowego opiekuna. Kiedy ten wciąż milczał, nie czekając ani chwili, chwyciła go za dłoń i pociągnęła za odchodzącą Hakaze.
Shisui ani myślał opuścić takiego widowiska. Mina zdegustowanego Itachiego gwarantowała niezłą zabawę i chciał ją zobaczyć. Ciekawiło go ile czasu jego przyjaciel wytrzyma w tym damskim towarzystwie. Doprawdy sam nie miał pewności, która z nich była gorsza. Mała kula energii, co nie potrafiła zamknąć jadaczki? Czy może zakochana bez pamięci kunoichi, wlepiająca w Itachiego maślane ślepia.
Przeskakując za nimi po dachach, parsknął pod nosem. Brakowało tylko Senju w tym kółeczku wzajemnej adoracji.
Rozdział 5 - Poważna rozmowa
- Nawet gdyby chcieli odejść, to nie mają dokąd – zastanawiałam się nad ruchem – Musieliby wrócić do domów dziecka, co jest niezbyt miłą opcją przy chodzeniu do prywatnej szkoły,  mieszkaniu w wielkim domu, służących i bogactwie – zdecydowałam się w końcu na królową – Zwróć uwagę, że nie wymusiłam na nich deklaracji, że będą zabijać – przerwałam jego pytanie, zanim jeszcze zaczął je wypowiadać, unosząc rękę – Ale i tak będą to robić prędzej czy później. Jeszcze zrobię z nich prawdziwych Marcosów – dokończyłam.

- Jesteś pewna?

- Owszem – zmarszczyłam brwi, widząc ruch Henry’ego na szachownicy.

- A co ciebie skłoniło? – zapytał – Szach mat.

- Jedzenie i ciepło – odpowiedziałam głosem pozbawionym emocji, chociaż gdzieś z tyłu głowy dobijały się wspomnienia snów.

- Wygrałeś – stwierdziłam, wzruszając ramionami – Jak zwykle zresztą. Wstałam i wyszłam mając przeczucie, że tej nocy nie będę spać spokojnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz