9 listopada 2014

Nowe rozdziały 3.11 - 9.11.2014

Na komentarze czekają nowe rozdziały:

http://nim-ci-zaufam.blogspot.com/ 
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
"...W walizce odszukała paczkę Marlboro. Wyciągnęła jednego i z telefonem w ręce wyszła na balkon. Usiadła na zimnej podłodze opierając się o jasno-brzoskwiniową strukturę domu. W jednej ręce trzymała Nokię, w drugiej niezapalonego jeszcze papierosa, zastanawiając się, które zło wybrać. Dochodziła 01:00, mimo to wybrała numer i nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Halo - po trzecim sygnale, usłyszała w telefonie zaspany głos.
- Hej ... - wyjęknęła, nie wiedząc od czego zacząć - przepraszam, pewnie cię obudziłam.
- Nic nie szkodzi, co się stało?
- Alan, pamiętasz jak kazałeś mi obiecać, że kiedy będę miała problem to zamiast palić papierosy, mam zadzwonić do ciebie?
- Tak... - powiedział niepewnym, jeszcze nie do końca rozbudzonym głosem.
- Więc dzwonię.
- Dominika, ty płaczesz?
- Nie. Już nie.
- Co się dzieje?
- Możemy się spotkać? - zapytała zaciskając mocno powieki.
- Zaraz będę. - usłyszała przerywany sygnał kończący rozmowę. .."

http://smierc-i-pomoc-przyjda-z-nieba.blogspot.com/ 
Rozdział drugi: Naczynia
Który widzisz w prawdzie…
Zmarszczył brwi, gdy niski głos zabrzmiał wyraźnie w jego myślach. Zbyt wyraźnie, jakby był przeznaczony tylko dla jednego anioła.
Uczyń mnie obrazem twojej prawdy, który stwarzasz słowem, uczyń mnie obrazem twego słowa.
Słyszał tę modlitwę dosyć rzadko i przeważnie była ona jedynie cichym szmerem, jakby puszczano ją na źle odbierającej stacji radiowej.
Który dajesz się pokorze, uczyń mnie odblaskiem twojej pokory. Dotknij mnie swoją mocą. Niech moje nogi idą tam, gdzie Ty, Castielu, chcesz być obecny.
Castiel zamarł na chwilę ze zdziwienia, gdy usłyszał swoje imię w modlitwie mężczyzny. W sercu anioła natychmiast wezbrała się ciekawość i, ignorując wszystkie inne głosy, podążył za tym jednym, wołającym go.
Niech moje ręce czynią to, co ty chcesz uczynić. Niech moje usta mówią to, co ty chcesz powiedzieć..

http://saiyan-princess.blog.onet.pl 
83. Czas pogody...[...]
-Nie? A szukałeś go? – Zadałam kolejne pytanie.
-Oczywiście, że go szukałem! – Warknął – A myślisz, że co? Poszedłem na lody?
-Nie to miałam na myśli – Westchnęłam.
-Nie zdążyłem, OK? – Burknął już spokojniej – Kiedy miałem już trop, tak mi się zdaję, że czułem go całkiem niedaleko zostałem ożywiony.
-Ach, nie pomyślałam – Mruknęłam chcąc już zakończyć niezręczny temat.[...]

http://grimmhime.blogspot.com
38. Love's bright light

Stoimy przy drzwiach, patrzy na mnie łagodnym spojrzeniem. Grimm jest dzisiaj grzeczny. Za grzeczny. Chyba nie chce okazywać mi żadnych czułości, bo nie wie, czy życzyłabym sobie tego. Ale ja tego żądam! Jeżeli nie wezmę tej sprawy w swoje ręce, to nici z czułości. Nie chcę się od niego oddalać, ten dystans nie jest mi już potrzebny. Dodatkowo, pewnie ostatni raz przyjechał tutaj, żeby się ze mną spotkać. Teraz będziemy bardziej ostrożni. 

http://hidden-ukryci.blogspot.com/ 
V "Co na ciebie, to i na nas"
(...)Z perspektywy owego chłopaka scena była doprawdy przerażająca. Starożytny demon jako ta czarna plama unosząca i dymiąca przed nim złowieszczo chichocze, ale on był zbyt zdeterminowany by strach przejął nad nim władzę. Dostrzegłszy, że stalowy miecz na niewiele się zdaje wyciągnął zza pasa krótszą broń - ze złota - i machnął nią. Demon odskoczył jak oparzony. Po twarzy jasnowłosego chłopaka przemknął uśmiech i ciął jeszcze raz. Chmura dymu niemal natychmiast przedostała się na drugi koniec ulicy. Chłopak rzucił się za nią w pościg.

http://mallaroy.blogspot.com/ 
Wróg mojego wroga
 „— Co ty niby robisz? — głos Michaela eksplodował w otaczającej ją ciszy. Przestraszona tym nagłym zaskoczeniem podskoczyła w miejscu, straciła równowagę i poleciała do tyłu. W ostatniej chwili czyjaś ręka chwyciła ją mocno za przedramię i pociągnęła do przodu. Zamiast więc wpaść do fontanny została podniesiona na nogi i wpadła na Wampira. Oboje jednocześnie podnieśli na siebie gwałtownie wzrok.„


www.inna-wersja.blogspot.com 
Żar
Kiedy ponownie zerknęła na księcia ciemności, dostrzegła tańczące w jego oczach iskierki zadowolenia oraz malujący się na twarzy szczery zachwyt.
– Powiedz, jak wiele jesteś w stanie zrobić dla swego księcia?
Pytanie odbiło się echem po czaszce dziewczyny. Nie odpowiedziała na nie od razu, chcąc dokładnie przeanalizować usłyszane słowa. Po chwili refleksji stwierdziła, iż nie ma to już najmniejszego znaczenia; niewolnik to niewolnik.
Cichym i lekko drżącym głosem powiedziała:
– Wszystko. – Co było prawdą. Nie miała żadnych wątpliwości: zmobilizuje swe siły, zmusi się do najobrzydliwszej czynności po to tylko, by przeżyć.
Oczy wojownika zalśniły przebiegle, zaś twarz wykrzywił zwierzęcy grymas zdradzający perfidne zamiary.
– Zobaczymy. Zdejmij z siebie szatę.

http://burzom.blogspot.com/ 
Rozdział 9
 Za to Pilar nadal milczała. Otwierałem usta, żeby coś powiedzieć i zakończyć tę męczącą ciszę, którą przerywało tylko przesuwanie się wskazówki zegarka, sprawiające, że minuty wydawały się być godzinami, ale żaden dźwięk się ze mnie nie wydobywał. Bałem się, że każde moje kolejne słowo mogło tylko wszystko pogorszyć, więc siedziałem cicho i czekałem.
Czekałem na jej ruch.
— Tylko tyle? — zapytała w końcu. Słyszałem, że wiele z siebie dawała, żeby głos jej się nie załamał. Była dzielna. — Tylko to, że za nią tęsknisz?
W tej tęsknocie było coś takiego, czego sam nie potrafiłem racjonalnie wytłumaczyć ani sobie, ani tym bardziej jej. Coś w rodzaju drugiego dna, bo te fantazje nie były tylko chwilową nostalgią lub ukrytym pragnieniem mojej podświadomości, aby Carter wróciła do mojego życia. Były jak alternatywna wersja, czymś, co jakaś część mnie chciała, żeby się zdarzyło. Przerażała mnie myśl, że skrycie mógłbym woleć jej powrót, żebyśmy mogli zostać razem na zawsze, od wieści o Pilar będącej ze mną w ciąży.
A tego w życiu bym jej nie powiedział.

http://tony-rule-the-waves.blogspot.com/ 
Rozdział 16
Odwrócił się, aby znów gwizdnąć na wielkiego psa, a gdy z powrotem skierował wzrok na werandę – w głębi, pod zadaszeniem, stała ona. A jednak ją rozpoznał! Ona jego też, twarz panny Knight rozjaśnił dyskretny, pogodny uśmiech.
- Przyszedł pan pieszo? – zapytała, z zaskoczenia zapominając nawet powiedzieć „dzień dobry”.
- Owszem, postanowiłem zrobić sobie krótki spacer.
- Ale jak to…? - nie zrozumiała Emily. – Z samego Caerphilly? Przecież wysłałam po pana samochód…

 #4 Nie płacz, idiotko
– Ona jest usposobieniem osób, którymi gardzę na tym świecie najbardziej. Nienawidzę jej!
Henry spojrzał na mnie uważnie, myśląc nad czymś intensywnie.
– Miłość, nienawiść. Dzieli je taka cienka linia – odpowiedział.
– Nie w tym przypadku – zapewniłem z szeroko otwartymi oczami, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałem.
Mężczyzna uśmiechnął się, jakby wiedział na ten temat zdecydowanie więcej, niż mógłbym przypuszczać.
– Jeszcze wspomnisz moje słowa.

Rozdział X
– To proszek usypiający – kupiec nachylił się konspiracyjnie. – Wystarczy wsypać dwie łyżeczki do napoju, zamieszać, a potem jeszcze trzecią – i podać temu, kto ma zapaść w sen, dłuuugi seeen – zaśpiewał, a jego oczy omiotły niebo i ziemię, potem zakręciły ósemkę i wróciły na swe miejsce. Turban na głowie delikatnie się przekrzywił.
– Jesteś z południa, co?

12. Osiem minus Osiem (cz.1)
– Nigdy nie miałam i nie zamierzam mieć z wami nic wspólnego.
– Z nami? Nie masz chyba na myśli Arrancarów? Obiło mi się o uszy, że już masz z nim co nieco…
– …z wami, pierdolonymi naukowcami.
– Oj, oj, oj… Jak brzydko mówimy. A ja chciałem wszystko uprzejmie i po dobroci załatwić.
Jednym Odwróconym Dźwiękiem znalazł się tuż przed nią. Włożył palce w jej rozerwany bok i przyciągnął kapitan do siebie. Ikari wrzasnęła z bólu, ale zmusiła się, by patrzeć mu w oczy, choć szczypały ją od spływających po zmarszczonych, ciemnych brwiach kropelek potu.
– Bądź miła, bo jak nie, to ja też nie będę miły, a tak się składa, że z nas dwojga to ja mam drastyczną przewagę. Na przykład… Pomyślmy… O, mam zanpakuto, a ty nie. Jasne?
Pokiwała głową.
– Będziesz milusia?
Przytaknęła.
– Kłamczucha.
Poczuła jak dotyka jej żebra, zagłębiając paluchy coraz głębiej w ranę.
There's a fire inside of this heart and a riot about to explode into flames
Chciała krzyczeć, chciała się szarpać, chciała uciec, ale jedyne, do czego było zdolna, to półprzytomna osunąć się przed nim na kolana.

/siódma wyzwala w tobie smutek/
 "(...)A czemu nie? Możemy wszystko. Dzisiaj jesteśmy klaunami, a jutro możemy być bezdomnymi, którzy w obdartych i brudnych ciuchach będą chodzić po korytarzach i zaczepiać lekarzy lub pielęgniarki. Potem możemy być małpami, a kiedy ta zabawa okaże się nudną, ty będziesz mną, a ja tobą. Będziesz grała na perkusji, ciesząc się z każdej upływającej sekundy, tylko po to, by później zrobić to jeszcze raz i kolejny, aż wreszcie całość wyjdzie dobrze. A ja będę tu leżał i będę przyjmował każdy pojedynczy zastrzyk, którego ty nie lubisz. I to ja będę miał ręce przepełnione różowymi plastrami. Będę czekał aż do mnie przyjdziesz z nową niespodzianką, a potem nie pozwolę ci odejść i będziesz miała trudny problem do rozwiązania, bo nie odpuszczę tak łatwo..
Anabel słuchała słów Ashton'a, który z nadzieją opowiadał o swoich planach, które nigdy się nie spełnią. Zdradzał jej tajemnice inne od tych prawdziwych. Kolejne dni były już przez niego zaplanowane, ale nie w sposób, w jaki o nich mówił.
- A będziemy jeść lody? - dziewczynka wreszcie przerwała Ashton'owi. Jej łagodny uśmiech rozbawił chłopaka, ale nie wiedział czemu tak się stało. Uważał, że to wina nosa, ale nie potrafił podtrzymać tego zdania.
- Wszystko, co tylko będziesz chciała.(...)"

Rozdział Dwudziesty Pierwszy
"Nie miałam pomysłu co z sobą zrobić, więc postanowiłam posiedzieć tu pod nosem dyktatora i pomyśleć. Nagle poczułam się obserwowana. Ktoś stał przede mną. Podniosłam wzrok i doznałam szoku. Kol. Jak gdyby nigdy nic stoi przede mną. Wezbrała we mnie złość. Byłam tak wściekła, że działałam pod wpływem impulsu. Podbiegłam do niego i rzuciłam się z pięściami. On stał niewzruszony, a ja biłam, kopałam jakby był workiem treningowym.
-Kukła, pieprzona marionetka! Twój ojciec nie żyje, wszyscy nie żyją, a ty sobie stoisz. Co z tobą? – chociaż byłam zmęczona nie przestawałam. Na jego widok emocje na nowo się we mnie wzburzyły. On tkwił w miejscu jakby nic nie czuł.
-Hej, Kaia! Przestań, zostaw go!
Usłyszałam przed sobą głos Huakina. W naszą stronę biegło kilka osób. Chłopak złapał mnie w pół i siłą odciągał od mojej ofiary.
-No już! Uspokój się"

Rozdział 9
 "Pokręciła przecząco głową, jednocześnie przygryzając dolną wargę. Dopiero wtedy zauważyłem jak bardzo była ładna. Ciemnobrązowe włosy swobodnie opadały na odsłonięte ramiona, a jasne oczy patrzyły na mnie jakby... z pożądaniem?"

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
 "- No, opowiadaj - przyjaciółka nie mogła opanować palącej ciekawości.
- Majka, ciszej! - złapała ją za ramię, delikatnie potrząsając.
- No ale co, mów, bo nie wytrzymam - niecierpliwiła się.
- Jutro wszystko ci opowiem - powiedziała stanowczo przez zaciśnięte zęby.
- Do jutra to mnie ciekawość zeżre - przeskakiwała z nogi na nogę, jak mała dziewczynka, prosząca o nową lalkę Barbie. - Całowaliście się?
- Majka! - zgromiła ją spojrzeniem - Radzę ci się zamknąć, nie wiem czy zauważyłaś to czy nie, ale on stoi kilka kroków za tobą i wszystko słyszy. - popatrzyła przez ramię na Alana, który przyglądał się przyjaciółkom z szerokim uśmiechem.
- No dobra, będę już cicho, ale uchyl choć rąbka tajemnicy.
- Przyjechał, bo mu nie odpisałam na smsa - zaczęła.
- Smsa?! - pisnęła głośno - a co ci napisał? - powiedziała tym razem ciszej widząc groźne spojrzenie przyjaciółki.
- Nie wiem, bo go jeszcze nie przeczytałam.
- Ok, powiedzmy, że czaję bazę, i co dalej?
- Nic.
- Jak to nic? - Majka była wyraźnie zawiedziona - Sam na sam przez 20 minut z takim przystojniakiem i ty mi mówisz "nic"?
- A coś ty myślała?
- No wiesz, to sporo czasu, można nawet zdążyć zajść w ciążę - zaśmiała się zachwycona swoim niekoniecznie udanym żartem.
- Wypchaj się - powiedziała i odeszła w stronę ogniska, zostawiając przyjaciółkę w altance z niezaspokojoną ciekawością. "

Rozdział 2
 - Więc chcesz być w ten sposób, jakoś bliżej niej, czy jak? - zdziwił się stróż.
- Nie, to znaczy oczywiście, że bym chciała ją spotkać. Ojciec mówił, że aniołom czasem pozwalają zejść na Ziemię, więc chciałabym ją chociażby zobaczyć. Mówili, że wyglądam jak ona... Ale nie dlatego chciałam iść do szkoły. Z tego co wiem, mama była bardzo dobrym władcą. Chociaż w ten sposób, chciałabym zobaczyć co kierowało ją, żeby zmusić go do pójścia do szkoły.
- Ale czego mogłabyś się nauczyć?
- Nie wiem, ale bez powodu nie zmusiłaby go do siedzenia kilku godzin na jakiś nudnych lekcjach, prawda? Coś musiało się z tym wiązać.
- Czyli, albo jej się nudziło, albo po prostu szukała jakiegoś przystojniaka - Sinee wzruszyła ramionami, jakby oznajmiała zwykłą, najoczywistszą rzecz.
- A ty znowu tylko o facetach... - przewróciłam oczami, głośno wzdychając.
- Tak po za tym, to przydałby ci się jakiś - stwierdziła.
- Jakbyś nie wiedziała, to pragnę ci przypomnieć, że za dwa miesiące wychodzę za mąż, więc nie mogę się z nikim umawiać.
- Jeden niewinny romansik by ci nie zaszkodził. Przynajmniej rozluźniłabyś się.
Wyszłam z pokoju, kierując się do teleportera, gdzie zapewne reszta moich przyjaciół już na mnie czekała.
- Jesteś moim aniołem stróżem. Nie powinnaś namawiać mnie do złego - rzuciłam w jej stronę.
- To nie jest złe. Ja po prostu chcę, abyś chociaż raz się w życiu zabawiła. Czy to jest aż tak złe?
- Wręcz okropne - uśmiechnęłam się do niej

Rozdział 3: Intrygi
Zapraszam do przeczytania :)
"- Słucham? – zapytał z pozoru niewinnie, jednak była pewna, że to tylko kamuflaż. W końcu nie mógł przyznać się, iż wczoraj po zajęciach zamknął ją w szatni, bo musiałby liczyć się z konsekwencjami swego wybryku. Oczywiście wolał udawać, że nie wiedział o incydencie.
(...)
- To moja szkoła – zaczęła poważnym tonem, mierząc go wyzywającym wzrokiem. – I nie pozwolę ci jej przejąć – zapewne zabrzmiała jak histeryczka, bo zaśmiał się, machając na nią z lekceważeniem ręką.
- A weź sobie tę szkołę, co mi po niej?
Już miała wygarnąć mu, że jakoś nie powstydził się zabrać jej poprzednią, ale ugryzła się w język.
- Chcesz wojny, będziesz ją miał."

Rozdział 7~ to jeszcze nic nie znaczy
 To jeszcze nic nie znaczy. Pomyślałam. Żeby zrobić mu na złość, nie odpisałam mu. Choć nie jestem pewna, czy to był dobry pomysł. [...] Rozejrzałam się czy nie stoi gdzieś pod bokiem, ale nie zauważyłam go. podeszłam do bramy wyjściowej i ujrzałam świetnie wyrzeźbioną sylwetkę ciała. Uśmiechał się jak głupi. Widocznie stęsknił się za wolnością i korzysta z niej ile może. Pewnie każdy by mógł się zastanawiać za co tam utkwił.

3. Bekay i wyścigi.
W tłumie chodzili mężczyźni którzy zbierali zakłady i kobiety z alkoholem, oczywiście narkotyków nie zabrakło, trzeba było tylko wiedzieć do kogo się uśmiechnąć. To był jej świat. Życie na krawędzi. Ruszyła w tłum łapiąc w ręce pasek torebki. Co drugi mijany przez nią facet oglądał się za Walker, ale ta ani śniła zwracać na to uwagi.
- Obstawiasz Kochaniutka? - Podszedł do niej czarnoskóry mężczyzna.
- A kogo mogę? - Spojrzała na niego Em i zatrzymała się w miejscu.
(...)
- Brian.. - Zerknęła na niego. - Nie uważasz że Enzo czy jak mu tam, jest dziwny? - Spytała poważnie a chłopak parsknął śmiechem.
- Nie. Po prostu go nie znasz. Jest specyficzny bo ma swoje zasady.
- Brian, za trzy minuty start. - Podszedł Enzo. Brian kiwnął głową a Brunet odszedł.
- Butch wie że tu jesteś? - Spytał Fireheart.
- Nie. Wie że byłam na mieście i w kinie z Amy, i że będę nocować u Amy i się uczyć. Musisz mi pomóc bo mam kłopoty. - Wyszczerzyła zęby.
- Co? - Uniósł brwi i wyrzucił niedopałek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz