6 kwietnia 2015

Nowe Rozdziały 02.15 - 06.04.15

Uwaga! To duża aktualizacja! Napiszcie też w komentarzach czy wolicie jeśli Nowe Rozdziały są zwinięte czy widoczne w całości na stronie głównej.
17 Rozdział
Empire State Building natomiast, zachwycał swoimi rozmiarami. Jako, iż brunetka była miłośniczką architektury, już pierwszego dnia pobytu w Nowym Jorku musiała odwiedzić to miejsce. Widok z góry ukazywał panoramę Wielkiego Jabłka w całej krasie, a w punkcie widokowym wielu turystów wyrzucało monety, gdyż podobno przynosiło to szczęście.
Na myśl o swoich ulubionych miejscach ścisnęło ją w gardle.
- Też pokochałem Nowy Jork - powiedział blondyn, po dłuższej ciszy.

Rozdział 2
Zaciskam zęby i obracam się tak, by oprzeć się plecami o kratę. Może nie krwawię, ale wciąż odczuwam ból. Przy każdym ruchu, nawet łagodnym wdechu, mam wrażenie jakby ktoś rozrywał mi skórę i mięśnie na brzuchu.
- Co to za miejsce? – pytam cicho, przyglądając się wodzie, płynącej po kamiennej ścianie. Moje oczy już przyzwyczaiły się do ciemności.
- Nie wiem, ale to na pewno nie jest Waterfall – mówi, po czym milknie.

56.Zemsta najlepiej smakuje na słodko
Fragment:
Malfoy wciąż posuwał się do przodu, patrząc na nią i uśmiechając się szeroko. Był coraz bliżej, a gdy znalazł się niedaleko i wyciągnął w jej stronę dłoń, nie wytrzymała:
- Co ty robisz? – spytała, odsuwając się lekko.
To jednak go nie powstrzymało. Ślizgon chwycił jej rękę i pociągnął w górę. Podniosła się i od razu wpadła w jego ramiona.

Poznanie cz.1
"On nie odpuścił. Chwycił mnie za włosy i krzyknął "Milcz suko!". Nadepnęłam szpilką na jego nogę by się uwolnić, skonał. Chciał się już zamachnąć i uderzyć mnie w twarz, odwróciłam ją zamykając oczy, by przygotować się na ból. Lecz nagle ktoś uderzył go z taką siłą, że wypluł jednego zęba i osunął się na podłogę."

#31
Skradaliśmy się niczym jacyś ninja. Przynajmniej ja. Kate chodziła jakby była jakimś pieprzonym słoniem. Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy sąsiedzi nas usłyszą i tyle będzie z naszego włamania.
- Dobra, trzeba jakoś wejść przez ten płot. Jesteś za mała, żeby sama go przeskoczyć, więc wejdź na moje ręce i cię podsadzę.
- Pocałuj mnie w dupę, Jake! Sama sobie poradzę! – wysypała, próbując się wspiąć na ogrodzenie.
- Na pieszczoty to trzeba sobie zasłużyć, Katie – zasugerowałem, na co dostałem sójkę w bok.

Rozdział 9
- Jeżeli liczysz na 'to coś' ze mną, muszę ci powiedzieć, że nic z tego nie będzie - rzuciłem na nią okiem, wywróciła teatralnie oczami i przybliżyła się.
- Czyli sugerujesz grę wstępną?

Home away from home.
- Wiesz, Nia… - wolno szliśmy aleją parkową wzdłuż sztucznego stawu dookoła Palacio de Cristal, rozmawiając – Nie spodziewałem się, że wyrośnie z ciebie taka piękna młoda kobieta. Bardzo baliśmy się z mamą, że nie otrząśniesz się po tej historii z mafią i byliśmy gotowi wspierać cię cały czas.
- Tato, to nie działa w ten sposób. Mentalność ludzi w Stanach jest trochę inna, niż nasza, choć i tak żyją tam ludzie, którzy są ciepli i bardzo mili. Jak w każdym miejscu. Ale Los Angeles jest wyjątkowe, takiej mieszanki kulturowej nie zobaczy się chyba nigdzie indziej, może ewentualnie w Nowym Jorku. Nauczyłam się tam żyć prawdziwym życiem, wzięłam głęboki oddech tamtejszym powietrzem i okazało się, że bez niego nie mogę chyba żyć.
- Więc nie rezygnuj z tego życia, jeśli jest tak wyjątkowe. Widzę, co dał ci ten wyjazd, jaką osobą jesteś teraz i jestem z ciebie z mamą bardzo dumny. Kiedy rozmawiam z kolegami z pracy i widzą twoje zdjęcie na tle tego napisu Hollywood na tapecie mojego monitora, wszyscy dziwią się, jak do tego doszłaś. Powiem ci jedno: receptą jest ciężka praca. Dzięki niej jesteś w stanie zrobić wszystko. Ale na pewno sama o tym wiesz. Przekonałaś się o tym.
Potrzebowałam szczerej rozmowy. To było widać, słychać i czuć, że ktoś musiał usłyszeć, jak tak naprawdę się czuję.
- A co do tego mężczyzny: dopóki nie zrobi ci krzywdy, jakiejkolwiek, fizycznej, czy psychicznej, ma u mnie zielone światło i pełne przyzwolenie na relację z tobą. Jeśli stanie się coś, czego być może nie chciałabyś sama zrobić z własnej, nieprzymuszonej woli, powinnaś dobrze przemyśleć, czy na pewno jesteś gotowa na taki związek. Jego konsekwencje mogą być zgubne w skutkach.
Słowa, które wypowiedział tata, sprawiły, że zupełnie inaczej spojrzałam na obecną sytuację między mną, a Jaredem. Zgodziłam się na układ pomiędzy nami, ponieważ uznałam go za dobry, bezpieczny; nie zaś ze względu na pieniądze, o co na pewno mogli podejrzewać mnie niektórzy, choć nie mówili tego na głos. Nie sądziłam, by był zdolny do tego, by po okresie pełnym takiej empatii mógł mnie skrzywdzić.

Rozdział 20. Brandy i tabaka
Niespodziewanie hydroplan wpłynął w gęstą mgłę. Tak gęstą, że Tony ledwo widział krańce skrzydeł.
- Teraz już musowo ktoś nas odnajdzie – powiedział. – Mogą przepłynąć kilkanaście jardów obok i się nie zorientować.
Rzucił okiem do kokpitu obserwatora. Vincent tkwił tam ciągle, całkiem blady, z zamkniętymi oczami, dłonie kurczowo zaciskał na obrotnicy kaemu.
- Śpisz? – upewnił się Scolding.
Henry z mozołem uniósł głowę i spojrzał na kapitana.
- Nie mam już siły – powiedział z poczuciem winy. – Bardzo cię przepraszam, chciałbym coś zrobić, ale jestem zupełnie do niczego.

Sen - rozdział 5
Wszyscy patrzyli w jej stronę cicho się śmiejąc. Co tym razem wymyślił?Tak było praktycznie codziennie, chociaż miała nadzieję, że już do tego przywykli. W końcu dostarczyła im już chyba każdego możliwego rodzaju komedii swoim zachowaniem. Usiadła jak zawsze w ławce przed Susanne i Viktorem. Nie mieli zbyt wesołych min.
- Nie będziesz z tego zadowolona… - Oświadczyła rudowłosa wręczając jej telefon z włączonym nagraniem. Sądziła, że nic nie przebije akcji, gdy podczas napadu złości rzuciła poduszką w Edwarda, gdy ten ledwo się odezwał. Jak bardzo się myliła. Była to jej poranna kłótnia z matką. Momentalnie w jej oczach zebrały się łzy. Szybko podeszła do Yui, zamachnęła się by go uderzyć, ale ten złapał jej rękę tuż przed swoją twarzą.
- Jesteś zadowolony?! Brawo, udało ci się. Możesz być z siebie dumny.

Rozdział 4
- Przecież tu nic nie ma - jęknął ponownie Calum.
- Nie byłbym tego taki pewien - mruknął Ashton, dokładnie przyglądając się jakiejś kartce.
Podszedłem do niego i spojrzałem na nagłówek. Akt urodzenia Naomi. Wielokrotnie przeczytałem całość, ale nic tu nie było.
- O co ci chodzi? - zapytałem.
- Ten akt jest podrobiony - odpowiedział mi i wskazał palcem na pieczątkę oraz podpis osoby, która go wydała - Przypatrz się dokładnie.
Zmrużyłem oczy, chcąc dostrzec szczegóły. Tusz pieczątki był za bardzo rozmazany, co mogło oznaczać, że była namalowana, a podpis koślawy jakby ktoś staranie go podrabiał, ale co chwilę drżała mu dłoń.
- To tylko podejrzenia - rzuciłem.

Rozdział 6
- Spieprzaj- warknęłam, próbując wydostać się z jego uścisku, jednak moje wysiłki sprawiły, że oplótł mnie ramionami jeszcze mocniej. I jak na złość przytulił swój policzek do mojego, za co miałam go ochotę zabić. Czy nie mogę mieć chociaż jednego, jedynego dnia spokoju?!
- Czekaj, czekaj.- Wyszczerzył równe, białe zęby w szerokim uśmiechu i wpatrywał się we mnie rozbawiony.- Czy ty powiedziałaś ,,spieprzaj"? To chyba nieodpowiednie słownictwo dla takiej dziewczynki, nie sądzisz?

Beginning of Hogwart
Mężczyzna o siwych, mocno splątanych włosach siedział w fotelu obitym ciemnozielonym materiałem, popijając ów bursztynowy płyn ze zdobionej szklanki. Ciemna szata, jaką miał na sobie, nosiła ślady wielu lat użytkowania. Tu i ówdzie materiał stał się cienki jak jesienny liść, zaś w innych miejscach widoczne były brunatne łaty. Okulary w cienkich oprawkach tkwiły nieco krzywo na haczykowatym nosie, zjeżdżając z niego co chwilę i zatrzymując się na samym jego końcu, co zmuszało zirytowanego właściciela do nagminnych poprawek. Lekko przybrudzone szkła zasłaniały żółte tęczówki do połowy przysłonięte ciężkimi powiekami.
– A więc nikt cię nie słucha, Salazarze? Nie jest to dla mnie zaskoczeniem – odezwał się mężczyzna, widząc nadchodzącego towarzysza. Ciemna peleryna kierowana zamaszystymi krokami właściciela, powiewała za nim przy każdym ruchu. 
– Miło mi, że postanowiłeś mnie odwiedzić. Choć twojej odpowiedzi na zaproszenie oczekiwałem przed wizytą – odpowiedział Slytherin, podkreślając przedostatnie słowo i zerkając na karafkę stojącą na gładkim blacie stolika.

5. Fight
- Ty nie potrafisz zrozumieć, że może jestem Ci potrzebny.
- Boję się Ciebie. Boję się, bo odkąd się pojawiłeś zaczęłam znów odczuwać, jest mi ciepło, nie mam ochoty na płacz. Znów chcę żyć. Noel przeraża mnie fakt, że mi złamiesz serce. - Z nieba już nie padał delikatny deszczyk, ale ogromne krople, które raniły jej twarz. Czuła, że po jej policzku spływa pośród zimnego deszczu gorąca łza. Wyrzuciła z siebie strach. W ciągu zaledwie kilku minut zmieniła się z trupa w żywą, oddychającą osobę. Noel przyciągnął ją do siebie i zamknął w ramionach.

Rozdział IV - "Narada"
Dopiero teraz przypomniałem sobie o kopercie, którą przez cały czas trzymałem w dłoni. Jasper i Emmett spojrzeli po sobie. Wyjąłem list ze środka, drobne kawałki przełamanej już wcześniej charakterystycznej pieczęci klanu Volturi posypały się na stół, i podałem go siedzącej najbliżej Alice. Przeczytała go w kilka chwil, podczas których emocje na jej twarzy zmieniały się niczym w kalejdoskopie; od złości, po rozpacz i niedowierzanie.
- Dlaczego nie miałam wizji? - wyjąkała, podając kartkę Emmett'owi.
- Nie podjęli jeszcze ostatecznej decyzji, kryją się - odpowiedziałem. - Ten list miał być swego rodzaju zapowiedzią. Chcą, abyśmy byli przygotowani.
- Czyli co z tego wyniknie? - spytała Rosalie.
- Kłopoty, duże kłopoty. Takie, z którymi nie mieliśmy jeszcze do czynienia.

49. Love's bright light.
Nie tylko my postanowiłyśmy przyjść i pooglądać drużynę w akcji. Jest tutaj całkiem duże stadko dziewczyn i znacznie mniej chłopaków.
Grimm wrzuca piłkę do kosza, zdobywa punkt bez problemu. Wszyscy czekają jeszcze na pana Morri, więc troszeczkę się nudzą.
Korzystając z wolnej chwili, Ichigo i Hisaki podchodzą do nas.
-Hej dziewczyny. No więc..przyszłyście nam kibicować?- Pyta Hisaki, wskazując na siebie.
-Możeee...- Uśmiecha się Mimi.
-Komu kibicujecie bardziej?- Pyta i wskazuje na siebie drugą ręką.- Mimi wskazuje na Hiskiego, a ten szeroko się uśmiecha, łapiąc jej rękę. Wszyscy spoglądają na mnie, czekając na odpowiedź.
-Kibicuję całej drużynie, gdyż jesteście jednością.- No już, niech się tak nie gapią, nie lubię być w centrum uwagi.
-Ichigo!- Serio, Grimmjow? Ichigo nie zdążył nawet się odezwać, a ty już go atakujesz?
-Tak?
-1 na 1.- Mówi chłodno.

Poznanie cz.2
" -Przepraszam!- emocje mną rządzące kazały mi biec. Dobiegłam do drzwi wyjściowych, chwyciłam kurtkę. Biegłam przez duże podwórko, nie spostrzegłam kiedy znalazłam się w Czarnym Lesie . Chłód na moim ciele przywrócił myślenie. Spojrzałam za siebie by zobaczyć jak daleko jestem od jego domu. Lecz tego domu już nie było. Nie wiedziałam, czy to ja tak szybko i daleko pobiegłam czy zwariowałam już doszczętnie. Usłyszałam wycie i szmer lasu. Odgłosy były przerażające, lekko zdominowane przez jęki i świst wiatru. Postanowiłam wrócić do domu Alana, odwróciłam się i zaczęłam biec. Biegłam i biegłam lecz ani śladu budynku. Zatrzymałam się by zaczerpnąć powietrza. Usłyszałam warkot, nagle zza drzewa wyskoczył nienaturalnie wielki wilk, jego zęby błyszczały w świetle księżyca."

Akademia OverAble - Rozdział 16 - Marzenie
Szkolna piwnica która ostatnio wyglądała jak loch, teraz była dość przytulnym miejscem. Było to miejsce stworzone przez samego Hideo. Dzięki jego magii, pomieszczenie wyglądało na bogaty apartament, ze złotymi akcentami. W jego urozmaiconej sypialni, leżała Hana. Nadal nieprzytomna. Ze spokojnym wyrazem na twarzy, odpoczywała na miękkim łóżku, zakryta delikatnym, baldachimem.
Usiadł na skraju łóżka, wpatrując się w nieprzytomną dziewczynę

RODZIAŁ ÓSMY
Już od progu uderzył ją smutek i rozpacz oraz głucha cisza panująca w całym domu.
Na ścianach wisiały rodzinne zdjęcia i kolorowe rysunki pięcioletniej dziewczynki.
- Halo? Jest ktoś w domu? - szepnęła rozglądając się.
W kuchni znajdującej się parę metrów od wejścia na piętro tliło się słabe światło.
Letty nabrała powietrza w płuca i wypuściła je robiąc kilka kroków.
Pchnęła białe kuchenne drzwi ale widok jaki tam zastała sprawił, że zaczęła nerwowo oddychać.

fourteen
(...) Widziałam jak Jason naciska spust pistoletu i teraz dzieliły mnie już tylko krótkie sekundy przed upadkiem. Zacisnęłam pięści, gdy pocisk cofnął mnie do tyłu. W krótkiej chwili opadłam na kolana, nie mogąc zrobić nic innego. Wnętrzem dłoni dotknęłam krwawiącego miejsca.
Poczułam duże dłonie Ashtona, oplatające moje ciało. Nim się zorientowałam, moja głowa bezwładnie leżała na jego prawym ramieniu, a oczy powoli zaczęły się zamykać. Lewa dłoń blondyna uciskała ranę, ale mimo tego krew wciąż na nowo wyciekała. Czułam, że powoli tracę wszystkie siły. Uniosłam dłoń, by dotknąć policzka chłopaka. Przez chwilę delikatnie go gładziłam, uśmiechając się przy tym. To jedyne co nie sprawiało mi tak wielkiego bólu, jak kula znajdująca się w moim ciele. (...)

Rozdział XI
- Wiesz co to jest?
Potrząsnęłam głową.
James się zaśmiał.
- Na pewno wiesz. Musiałaś widywać pistolety na filmach. Jednak ten tutaj to specjalny egzemplarz. Znajdujące się w nim naboje nie mają na celu zabić, a jedynie zaatakować twój mózg, tak, byś była gotowa spełnić każdą moją prośbę, oczywiście wbrew sobie. Najśmieszniejsze jest to, że miałabyś świadomość tego co robisz, jednak ciało odmawiałoby ci posłuszeństwa. Niezłe co? Sam to wymyśliłem.
Przyglądałam się mu w milczeniu, spowodowanym bezgranicznym strachem. Zrozumiałam, dlaczego James jest tak szanowany wśród Łowców. Robił za „szalonego naukowca”.

Rozdział 5
Stanęłyśmy przed drzwiami dużego, dwupiętrowego domu jednorodzinnego. Wokół domu znajdował się ogród z mnóstwem różnorodnych kwiatów i krzewów, których nazw nie znałam. 
- No nieźle - powiedziała z uznaniem Sophie otwierając bramkę i wchodząc na posesję. Z domu słychać było głośną muzykę. - Gdzie znalazłaś takich znajomych? - spojrzała na mnie przez ramię. 
- Taki jeden to mój nowy sąsiad - odparłam idąc za nią. 
- Przystojny? - zapytała naciskając dzwonek do drzwi i odwracając się przodem do mnie.
- No całkiem - odpowiedziałam wzruszając ramionami. 
- To musisz mnie z nim zapoznać - powiedziała, puszczając mi oczko. Przez chwilę myślałam, że nikt nie usłyszał dzwonka i najzwyczajniej w świecie powinnyśmy wejść do środka, ale znalazł się ktoś, kto otworzył drzwi i, nawet na nas nie patrząc, wpuścił do środka. Spojrzałyśmy na siebie i z uśmiechami na ustach wkroczyłyśmy w sam środek imprezy.

Czwarty: Jak bydło na rzeź
– Wiedziałeś?
Danny spojrzał na mnie zaskoczony i zmarszczył brwi.
– O tym, że ja… – urwałam, przypatrując się jego reakcji. Jego wyraz twarzy był zagadkowy. Wydawało się, że jest bardzo spięty i z trudem powstrzymywałam się od kolejnego spojrzenia na jego dłonie, które teraz były zaciśnięte w pięści.
Wbiłam w niego swój wzrok, starając się wejrzeć w głąb jego umysłu i sama wyciągnąć z niego odpowiedź, ale żadna siła nie chciała mi w tym pomóc. Westchnęłam i cierpliwie czekałam, aż otworzy usta.
– Umiem odróżnić swoją dziewczynę od jej siostry bliźniaczki.

czwarty: dżem z Wiśni
— To koledzy z uczelni, przyszli tylko po to, aby napić się darmowego szampana... Ale dobrze, przejdźcie się i później jeszcze pogadamy, okej?
— Jasne. — Mazur uśmiechnęła się i już Aleksego nie było.
— Fajny — odezwała się nagle Baśka, przekrzywiając lekko głowę. Ruda wzruszyła tylko na to ramionami i zaczęła szukać obrazu, któremu mogłyby poświęcić nieco więcej uwagi. 
Bałaganowicz w ogóle nie był w jej typie, zresztą jakby się dłużej zastanowić, to wyglądał jak męska wersja Baśki, a ona już jedną Baśkę miała i nie potrzebowała duplikatu. Poza tym nadal było jej przykro po tym, jak potraktował ją Wiśniewski i ostatnie, czego chciała, to zawracać sobie głowę kolejnym facetem.

Naruto, cz.3 - Itachi masochistą!
-No weź daj mi tam pojechać!
-Dobrze wiesz, że nie możemy przeszkadzać chłopakowi przy pracy. Poza tym to będzie trochę podejrzane, jeżeli nagle chłopakiem się ktoś zajmie. Nie martw się, zaraz zostanie genninem i dosłownie chwilę później już będzie uczestniczył w teście na chunnina.
-A niby skąd to wiesz?
-Oj, zapewniam cię o tym, Hikari. – powiedział Kazeshini, uśmiechając się przy tym szeroko. – Chłopak trafi pod skrzydła Kakashi’ego.
-Nie gadaj… - szepnęła zaskoczona kobieta.
-Acham^^. Serio mówię. Być może Kaszalot nie ma tyle chakry, co przeciętny członek, jednak liczba jutsu, jakimi się posługuje, jest imponująca, na tyle, żeby zasilił nasze szeregi jako członek ochotniczy.
-Oby to wypaliło, Kaze. – powiedziała Hikari i wyszła z gabinetu.

Łaska
– Chcę wiedzieć, jak to wyglądało. Może nauczę się, jak cię lepiej zadowalać. – Wzniosła lekko oczy, dostrzegając jak uniósł dwa palce i poruszył nimi znacząco, jakby penetrował ujście kobiecej pochwy. – Tylko szczegółowo, pamiętaj – dodał nasyconym jadem głosem.
Potrząsnęła głową w proteście. Jakkolwiek zasługiwała na karę, tak nigdy przez gardło jej nie przejdzie, z jaką frajdą myślała o nim, spełniając ukryte głęboko w podświadomości fantazje: leżącego pod nią, bez ubrania, pozwalającym się zdominować - choć jeden raz - ani jak pragnęła go ujeżdżać.
Nie wściekł się, a jedynie zmrużył niebezpiecznie oczy.
– Jesteś pewna, że nie chcesz odpowiadać? Dobrze, nie będę naciskał.
Zmarszczyła brwi, nie wierząc ani trochę w dobre intencje tych słów.
– W takim razie zrobisz to teraz przy mnie.
– Nie! – krzyknęła oburzona, a wtedy dłoń mężczyzny zacisnęła się na delikatnej szyi smoka ognia.
Żądza mordu zabłysła w jego oczach. Ponownie uderzył dziewczynę w twarz, tym razem mocniej.
– Wkurwiaj mnie dalej, a skręcę ci kark. Zapasy cierpliwości do ciebie mi się wyczerpały. – Przycisnął jej twarz do łóżka.

Rozdział czwarty
— Czy ty mi grozisz Amy? — zapytał, śmiejąc się pod nosem. Już przyciskał różdżkę do wgłębienia między jej obojczykami. Stał tak blisko, że prawie zasłaniał Benson. Dla przechodzących uczniów wyglądali raczej jak para, całująca się w kącie, niż jak dwoje czarodziejów będących w trakcie poważnej kłótni. — Jesteś głupiutką dziewczyną, wiesz o tym? Czegoś takiego nie mogę nazwać odwagą. Mnie się nie grozi, chyba że jest się samobójcą. Chcesz zginąć Amy?
Najpierw zobaczył jak porusza głową, dopiero później odpowiedziała:
— Nie.

Into dust, n #45
Nina ściąga brwi. Nie może być. On nie żartuje. Dziewczynie na widok jego zdecydowania z wrażenia aż robi się gorąco. Jeśli jest tak, jak przypuszcza, czyli Levine potrafi być na tyle bezduszny, żeby fundować jej, kolejne tego dnia, rodzinne spotkanie, nie będzie miała dla niego litości. Najpierw zachowa się tak, jak przystało na najlepszą dziewczynę pod słońcem. Wymieni uprzejmości z jego rodzicami, jakoś przetrwa ten emocjonalny bajzel, a potem, jak przystało na Ninę Welch... rzuci go. Na koniec zaś, żeby dopełnić dzieła samozniszczenia, pójdzie się utopić w morzu marazmu.

Rozdział III
Adam Green często rozmyślał o tym, że kiedy jego ojciec miał dwadzieścia dwa lata, był już żonaty, trzymający na rękach rocznego syna i oczekujący narodzin córki. Te rozważania często wprawiały go w doskonały nastrój, bo bawiło go niezmiernie, że miałby zrezygnować z obecnego stylu życia na rzecz pieluch, brudnych garów i narzekającej żony, która po ślubie w magiczny sposób w ciągu tygodnia utyła, zbrzydła i stetryczała.
Nie spał od kwadransa, podczas którego zastanawiał się, jak właściwie ma na imię słodko drzemiąca na jego klatce piersiowej dziewczyna. Jane? Jean? Coś w tym stylu, nigdy nie miał pamięci do imion, nie tylko tych poznanych w klubach dziewcząt, ale ogólnie. Wychodził z założenia, że prawdopodobnie i tak nigdy więcej tych czy innych ludzi nie spotka, po co więc marnować w głowie miejsce na niepotrzebne dane?

Rozdział: 41. She By My Passion, She Became My Obsession
"I chociaż wyglądała, jakby właśnie przeżyła tornado lub chociażby walkę z odkurzaczem, była idealna. Była perfekcyjna. I musiała taka być. Ona była kwintesencją perfekcji, nie tylko dla mnie. Ona była perfekcją dla świata. Była perfekcją dla Nicka, dla Avana, dla Elizabeth, dla Luke'a, dla Harry'ego, dla Sophie, dla Nathana, dla Alice, dla podwładnych, dla śmiertelnych i nieśmiertelnych, dla demonów, dla każdego. Była perfekcją. A to ze względu na to, że jest wybranką, a one po prostu z natury są perfekcją dla wszystkich światów. Małe dziewczynki biegają i marzą o staniu się takimi, jak wybranka. Ona jest po prostu skazana na bycie idealną. Nie tylko dla mnie, ale dla każdego."

 10 " Jeśli Bóg jest z nami, któż przeciwko nam?"
– Widzisz, Castiel, gdybyś została i pozwoliła mi ci choć część wyjaśnić, wiedziałabyś, że pani Steele, kilkoro twoich nauczycieli, Mary i inni, czyli ci, którzy właśnie siedzą tutaj, są tacy, jak ja, ty, albo po prostu wiedzą, że duchy istnieją. Że demony chodzą po Ziemi. Że jest więcej osób podobnych do ciebie.
– Co? – Może to był jednak zły pomysł, żebyśmy wraz z Letty zaczęły szukać na własną rękę?
– A teraz zabierzesz swój piękny tyłeczek, powiedz Scarlett żeby poszła z nami i przestała atakować Azazela i wyjedziemy stąd, żebym mógł cię obronić przed tym anielskim dupkiem.
– Dlaczego nie mogę się z nim kontaktować? Przecież, skoro jest aniołem, to nie powinien być tym dobrym?
– Tylko mi nie mów, że chcesz się z nim spotkać – zaśmiał się. – No cóż, gdybyś została, to pewnie bym ci to wszystko wyjaśnił.

Rozdział 8 Księga III
Czułam jedynie, że kolejna część mnie zostaje brutalnie wyrwana z mojego serca. Niestety, nie byłam pewna, jak długo to wytrzymam. Ile jeszcze mieściło się tej prawdziwej Lei we mnie. Lecz wiedziałam jedno: Nawet zwykły człowiek ma swój limit. A ja chwiałam się na granicy.
– Uważaj! – krzyknęłam, gdy w ciemnościach dostrzegłam demona, który skoczył na maskę samochodu. Zatrzymaliśmy się z piskiem opon, a ja wystrzeliłam z pojazdu, jak z procy, wyciągając swój sztylet zza pasa.
Przepełniona adrenaliną, nawet nie dostrzegłam, że Śmierć przygląda się całemu temu zbiorowisku, czekając aż będzie w końcu mógł zebrać plony.

Rozdział 14
Jeden delikatny ruch w lewo sprawił, że drzwi skrzypnęły i ukazały moim oczom lazurową przestrzeń. Po lewej stronie ze złotych ram spoglądała na mnie kobieta o błękitnym, łagodnym spojrzeniu, długiej, srebrnej sukni i złotej koronie spoczywającej na długich, brązowych włosach. W ręku trzymała niebieski kwiat, który prawdopodobnie pochodził z królewskiego krzewu. Obraz był bardzo dokładnie namalowany, malarz zadbał o każdy szczegół, każdy detal. Idealnie dobrał barwy, a postać zdawała się być żywą istotą, która zamarła na moment wpatrując się we mnie.

Pełnia (szczęścia) i pech
„— Michael — powiedziała z westchnieniem i zamarła zdając sobie sprawę, że nie tylko nazwała go po imieniu, ale w dodatku zabrzmiało to... miękko. — Nieważne! — syknęła, natychmiast rezygnując z dalszej sprzeczki. Maskując zmieszanie złością wyrwała nadgarstek z jego uścisku i odwróciła się na pięcie. Poczuła jak wzbiera w niej wściekłość na samą siebie, aż zapiekły ją policzki.”

bananowy miód
- Chcesz śniadanie? - po dłuższej chwili Justin wreszcie się odezwał, zdając sobie sprawę z tego, że jego towarzyszka wcale nie śpi.
- Czy codziennie tak będzie? - uniosła się na łokciu, by wyraźnie przyjrzeć się jego twarzy. - Po co to robisz? 
- Każdego dnia będzie inaczej. - odpowiedział, ale jego głos wcale nie brzmiał przekonująco.

XII W życiu nie ma przypadków
- Umiem połączyć fakty. - Ze zdenerwowania przetarł sobie kark. Dłonie mu drżały. - Odebrał cię. A teraz, zawsze po rozmowie z nim zachowujesz się jakoś dziwnie, to znaczy... inaczej. - Poprawił się. - Myślałem, że wczoraj... - Znowu spuścił głowę. - Wydaje mi się, że żałujesz. A po rozmowie z nim jesteś jeszcze bardziej odległa niż rano. I.. co ja mam myśleć? (...)
- Przyjechał po mnie, bo jest moim przyjacielem, a wszyscy inni byli zajęci. Chociaż ten pierwszy powód powinien wystarczyć. Jeśli chcesz wiedzieć, to on pierwszy uświadomił mi, jak głupio postąpiłam. Powiedział, że jak mi na tobie zależy, to nie powinnam się przejmować takimi głupotami. Słyszysz, bronił cię! - Krzyknęła. A zaraz potem złapała się za język. Czy powinna go tak zaciekle bronić? Nie umiała się powstrzymać. Nie wiedziała, ile nic nie mówiła po tych słowach, ale cisza między nimi zaczynała już ją kłuć w uszy. - Mateusz jest moim najlepszym przyjacielem. - Powtórzyła kolejny raz.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIĄTY
- Szykuj się mamusiu, teraz to ja ci urządzę pogadankę - powiedziała do siebie, siląc się na groźny ton, co wywołało w niej paniczny atak śmiechu i wrzucając niższy bieg wjechała na podwórko przez otwartą na oścież bramę. Zatrąbiła wesoło do siedzącej na werandzie Wandy, pospiesznie zgasiła silnik i niczym rażona piorunem wyskoczyła z auta.
- Ładnie to tak? Zabawy w swatkę ci się zachcia... - urwała w pół słowa, widząc przerażoną twarz kobiety - Co jest? Źle się czujesz? - złapała ją za ramiona, przyglądając się jej uważnie.
Kobieta otworzyła usta, jednak zamknęła je po chwili niezdolna do wydobycia z siebie ani jednego słowa, kiwnęła jedynie głową w stronę rozłożystej czereśni, która rosła w głębi podwórka, i zaparkowanego w jej cieniu granatowego Mercedesa.
- O kurwa - jęknęła, czując nieprzyjemne pieczenie w klatce piersiowej.

Rozdział XXXVIII, w którym prawie wszyscy lecą na Natalie
Aria zmierzała w stronę finałowego, patetycznego crescenda, gdy wtem drzwi sali trzasnęły i do środka weszła gęsiego grupa dziewięciu starających się zachować maksymalną dyskrecję mężczyzn. Niektórzy byli w dresach, inni w skórzanych kurtkach, dwóch w malinowych marynarkach, a jeden w pasiastej marynarskiej koszulce. Nieliczni stali bywalcy, dogłębnie zorientowani w problemach Małej Opery Tragicznej, niechybnie rozpoznali w nich przedstawicieli gangu Palca (...)
Z zaplecza przybiegł strwożony Aleksander Wolfstein.
- Towarzysze, o co chodzi? Przecież spłaciłem cały dług, jeszcze z odsetkami…
- Nic do ciebie nie mamy, okularniku! – odparł ataman bandytów, wskazując Natalie lufą swego makarowa. – Nam chodzi o nią! Dawaj ją, Stiopa!

Rozdział Piąty
Piąty raz, gdy Draco Malfoy dotknął Hermionę Granger,, miał miejsce, gdy zobaczył ją dwa miesiące później.
Powoli zbliżamy ku końcowi tłumaczenia Seven Times, zostały tylko dwa ostatnie rozdziały. Zapraszam!

Rozdział 13
„- Jesteś moja - napierałem wargami na jej. - Zapamiętaj. Na zawsze. Nie ważne co by się działo.
- Ty też jesteś na zawsze mój. Nie przeżyłabym, gdyby jakaś miała okazję rozkoszować się twoimi pocałunkami.”

Rozdział 5. Rodzina Idealna
Lena zaczyna odczuwać wyrzuty sumienia po nieprzemyślanym występku w szkole. Walka z Sebastianem o wpływy w klasie trwa dalej.

#32 "Evertytime we touch"
Ale najgorsza była końcówka, kiedy odchylił mnie do tyłu i potem energicznie do siebie przyciągnął. Jego prawa ręka znajdowała się na moim biodrze, a moja prawa na jego włosach, delikatnie je mierzwiąc. Przez kilka sekund krążyliśmy tak wokół siebie, głęboko się sobie przyglądając. Piosenka się skończyła, a my teraz staliśmy do siebie przodem, głośno oddychając po niesamowitym wysiłku. W tym momencie moje ręce znajdowały się na jego szyi, a jego ręce na moich biodrach. Stykaliśmy się czołami.

,,List"
Szczerze mówiąc nie mogę uwierzyć, że nasza historia potoczyła się właśnie w ten sposób. Z perspektywy czasu te kilka lat szkolnej nienawiści są niczym w porównaniu z miłością, która połączyła nas na resztę życia. Na początku tego listu napisałam, że pamiętam jak to wszystko się zaczęło. A czy ty to pamiętasz, Draco?

,,Hellada: rozdział XXIX"
Isagoras powrócił do Teb. W jakie miejsce dokładnie trafił? Czy znów będzie musiał zmierzyć się z królem polis? A może jego wolność nie zostanie mu odebrana? Co się z nim stanie, jeśli spotka Lajosa... lub wtopi się w tłum ludzi i postanowi opuścić Teby?
Kora zdobyła Lilię Bogów. Jedyną roślinę, która jest w stanie zabić nieśmiertelnego... Dlaczego Persefona aż tak nienawidzi swego męża, że chce wbić zatruty sztylet w jego serce? Co się stało w jej przeszłości, iż teraz bogini nie cofnie się przed niczym, aby uwolnić się od Pana Umarłych? Co uczyniła, aby być niezależną? Czy ma to związek z królem Krety... Lub Isagorasem?
Jak działa przysięga na Styks? Jakie są skutki jej złamania - jeśli w ogóle można ją złamać? Co się dzieje z bogami, którzy ją złożą? I czy to właśnie tę przysięgę złożył Tanatos? A może jego postępowanie jest spowodowane czymś innym...?
Nikiasz wzywa Kleona. Musi mu wyznać swój sekret... Czy tajemnica Nikiasza ma coś wspólnego z marzeniami jego i Fejdona?

Rozdział 6 "Nowe, stare życie"
-Przyjrzyj się – Powiedział spokojnie chłopak. Remek chciał już odpowiedzieć mu coś zgryźliwego, ale coś w jego wnętrzu kazało mu postępować zgodnie z jego poleceniami. Spojrzał na budynek i skupił się. Przez chwilę nic się nie działo. I nagle to co wyglądało jak opuszczony budynek zaczęło falować. Obdarte ściany zaczęły rosnąć, rozszerzać się i kształtować.
-Matko jedyna – Mruknął tylko, gdy na jego oczach stara rudera zmieniła się w okazałą katedrę gotycką. Strzeliste wieże, wysokie okna, rozeta tuż nad drzwiami z ciemnego drewna. A do samego kompleksu prowadziła żelazna, pobłyskująca brama.

Rozdział 17
– Hej, Clifford! – Odwróciłem się na dźwięk głosu Daniela. – Pamiętaj, aby chronić swój największy skarb.
Powiedział to z nutą satysfakcji w głosie, a wredny uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Rozdział 8
Przez chwilę walczyłam z nadchodzącym snem, jednak zdążyłam go zapytać o jedną rzecz, która trochę mnie przerażała.
- Nie zostawisz mnie samej?- wyszeptałam, wtulając się bardziej w poduszkę z zamkniętymi oczami. Pogłaskał mnie z czułością po włosach i powiedział wprost do mojego ucha:
- Nigdy.

11
Podciągnęłam nogi pod brodę i wpatrywałam się w widoki za oknem. Jeszcze jakiś czas temu jechałam w przeciwną stronę chcąc zapomnieć o wszystkim, a teraz kiedy wracałam czułam, że większość spraw w mojej głowie się poukładało. Miałam wrażenie, że dzięki Travisowi jakoś udało mi się wyrzucić z siebie część smutku po stracie Jamesa. Oczywiście nie zapomniałam o nim, bo to było niemożliwe. Westchnęłam i objęłam kolana ramionami. Miałam mieszane uczucia względem mojego powrotu do domu. Z jednej strony cieszyłam się, że znów zobaczę Emmę i Adama, ale z drugiej już tęskniłam za nowymi znajomymi z Londynu. Czemu wszyscy nie mogliśmy mieszkać w jednym mieście? Byłoby dużo łatwiej.

Rozdział 1
— Kim jesteś? — Obcy głos rozbrzmiał po pokoju, przez co Ashton zwrócił uwagę na przyglądającą się mu postać. Uśmiechnął się, gdy powoli podchodził do dziewczynki, kucając naprzeciwko.
— Nikt ci nie mówił, że będziesz miała dziś gościa? — Przyjrzał się jej twarzy, która od razu rozpromieniła się jeszcze bardziej. Energicznie pokiwała głową i podbiegła z powrotem do stolika, z którego zabrała kartkę, by następnie wręczyć ją Ashtonowi.

Rozdział 8
Twarz nieznajomego była niewidoczna, przykrywał ją kaptur z grubego materiału.
- Wszystko już gotowe, panie – powiedział Walruss. – Dziś wielki dzień dla wszystkich śmierciożerców. Wszyscy tylko czekają, żebyś ich poprowadził! Przyjrzyjcie się dokładnie: oto nasz Drugi Czarny Pan!
- Mam tego dość! – odezwała się zakapturzona postać. – Jak długo jeszcze będziecie mi przypominać, że jestem tym drugim? Nadajcie mi jakieś inne miano… Na przykład Krwawy Lord!

Rozdział 30. - Sueños agradables
I omal nie straciłam przytomności, kiedy czarny worek, podobny do tych używanych do wyrzucania śmieci, oparł się o moje nogi, a w jego środku poczułam zimną istotę.

Chapitre 4.
- No tak, zapomniałam, że jesteś pieprzonym homosiem. Mogłam się domyślić, że tak łatwo nie odpuścisz. Masz na niego ochotę, co? - spytała z miną mówiącą 'ja wiem wszystko' i, nie czekając na odpowiedź kontynuowała. - Niestety, Jakie jest już naznaczony i niedługo zostanie pełnoprawnym lisem, a z tego co wiem, to anioły nie mogą się spotykać z lisami. W końcu my jesteśmy tacy niedobrzy. Zło w najczystszej postaci, nieprawdaż?

Rozdział 9
Przetarłem dłońmi twarz i wbiłem tępy wzrok w biały, puchowy dywan w jadalni. Nigdy w życiu nie spotkałem tak upartej dziewczyny jak ona, żadnej nie musiałem imponować. Wystarczył uśmiech, jakiś żart i każda była moja. Ewelina jest całkowicie inna, uparta i wygadana, ale w rzeczywistości słodka i niewinna jak dziecko. A jej uroda wcale mi nie pomaga. Chciałbym przestać się nią interesować, wziąć się w garść i prowadzić dotychczasowy styl życia, ale... nie potrafię. Nie mogę o niej zapomnieć i zastanawiać się, jak to jest trzymać ją w ramionach.
Patrzę na dno szklanki i upewniam się, że nic w niej nie zostało. Chwilę potem kubek spada na dywan. Upiłem się i nic, kurwa, nie pomogło. Trudno- spróbuję jutro.

Hellada: rozdział XXX
,,Hades zamilkł i pozwolił żonie mówić.
Kora uśmiechnęła się czule do swoich młodszych synów, ignorując męża i pierworodnego.
- Dobrze wiecie, że was kocham… – zaczęła niepewnie Kora. Mówiła jakby z obawą. – Zdajecie sobie sprawę z tego, że jesteście dla mnie najważniejsi. Cieszę się, widząc wasze uśmiechy… Ale nie jest tajemnicą to, że wasze uśmiechy gasną, a wraz z nimi cierpi moje serce. Nigdy nie chciałam wychodzić za waszego ojca. Zostałam zmuszona do małżeństwa… Nie żałuję tego, co robiłam, nie żałuję tego ślubu. Gdyby nie on, nigdy bym was nie urodziła… Teraz jednak jesteście dorośli. Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie…
Następne wydarzenia działy się tak szybko, iż Fejdon ledwo co zdążył je zarejestrować.
Kora z dzikim grymasem na twarzy wyjmująca zza pleców puginał.
Zszokowany Hades wpatrujący się w skierowany w jego serce sztylet."

Poza granicami umysłu
fragment: "Przejechał ręką po krawędzi mojego policzka, zjeżdżając na dół musnął szyję, zaczęłam się bać, że chce się do mnie dobrać i krzyknęłam stłumionym głosem:
-Nie pozwalaj sobie!- zmarszczyłam czoło.
-Zabiję cię.- mój świat stanął w miejscu, nim chciałam coś rzec, dokończył:
-Kiedy komuś powiesz o nas, o przeszłych i przyszłych wydarzeniach.
Zdenerwowana i zagrożona odskoczyłam jak poparzona. Zrobiło mi się głupio, że dałam sie wpędzić w kozi róg i uległam jego urokowi."

Teraźniejszość VII "Martwi wychodzą z grobów, a elfy porywają uczciwych ludzi"
Jeszcze tej samej nocy użyłam tego jej beznadziejnego ciała. Szybko, póki jej przyjaciele niczego nie podejrzewają. Cicho wymknęłam się z mieszkania, uprzednio schowawszy moje płomienne kosmyki pod kaptur. Nikt nie musi wiedzieć, że ciało Vidy Jones jest siedzibą potężnej Morrigan. Kiedyś się dowiedzą, ale wtedy będę mieć już lepsze ciało. Własne.
Nie mogę przyzwyczaić się do tempa ludzkiego chodu. Niegdyś byłam szybka jak wiatr i nieuchwytna, niczym cień. Teraz pozostała mi marna, ludzka egzystencja. Ale niedługo.

Opowiadanie II "Czy wiesz, o co walczysz?" cz. VI
- Czym jest dla ciebie ogień, chłopcze? - zapytał nagle. Wyrwany z odrętwienia nie odpowiedziałem od razu. Potrzebowałem chwili, żeby rozjaśnić sobie sens pytania i przypomnieć sobie jak używać języka.
- Przyjacielem… - odparłem obojętnie. Ostatni raz, gdy padły te słowa zostałem wyśmiany i uziemiony na miesiąc. Kronos twierdził, że mocy nie można tak traktować. Moc, według niego była tylko mocą. Uważał, że nie jestem w stanie kontrolować żywiołu, że to moc kontroluje mnie. Kiedy udało mu się mnie złapać na rozmowie z płomieniami dostawałem w skórę. Shatr jednak tylko skinął lekko głową.

Jak byś się czuł z myślą, że twoja miłość umiera? Leży na szpitalnym łóżku, praktycznie martwa. Nie wiesz co robić. Dać jej umrzeć, czy również podarować jej najgorsze życie przez wieczność? Słyszysz tylko głośny jęk. Widzisz jak lekarze wchodzą do pokoju i ratują życie dziewczyny. Reanimacja trwa długo. Lekarze wychodzą. Mówią, że czas się pożegnać. A co, jeżeli ja nie chcę się żegnać? Nie powiedziałeś jej nawet "Do widzenia.", Obwiniasz się za jej śmierć, chociaż to nie twoja wina. Nie wiesz co masz zrobić. Czy to na pewno koniec? Czy to wszystko się zakończy w taki sposób? Nie ma już nic? Po tylu latach walki o jej życie? Nagle zauważasz poruszenie jej klatki piersiowej. Czy ona żyje? To czas na pożegnanie? Kochasz ją całym sercem, ale jej tego nie wyznałeś, a teraz dowiadujesz się, że ona umiera. Nie zostawisz tego, prawda?

Rozdział XIII
Scena ponownie się zmieniła. Na powrót znalazłam się we własnym domu. Tym razem był to salon. Dostrzegłam moją mamę bujającą się na fotelu. Wpatrywała się w płomienie, tańczące w kominie.
Obok niej stał Christopher, bacznie jej się przyglądając.
- Chyba naprawdę zaczynam odczuwać skutki kontraktu…
Wyglądała prawie tak samo, jak ją zapamiętałam. Z rozbieganym wzrokiem i wiecznie zdziwionym wyrazem twarzy. Serce skurczyło mi się na ten widok.
- Niestety nie mogę ci pomóc, Monico.
Kiwnęła głową.
- Mi już nie pomożesz – skrzywiła głowę. – Obserwuj Josephine…
Uśmiechnął się blado, obserwując moją mamę. Widziałam współczucie odmalowane na jego twarzy.
- Robię to od szesnastu lat.

34. Getting Nowhere
Czułem, jakbym zgubił kawałek mojego serca gdzieś po drodze. Żyję. Oddycham. Wiedziałem, że moje serce bije, ale nie mogłem tego poczuć. Nie czułem, że żyję. Nie czułem się jakbym oddychał. Czułem się, jakby ktoś powoli mnie dusił. Tak, jakby wewnątrz tego samochodu nie było wystarczająco dużo tlenu, żeby utrzymać mnie przy życiu. Czułem się jak zombie. Nie mogłem się ruszyć, ale starałem się kierować normalnie. Jechałem jak wszyscy inni ludzie, ale czułem, jakbym umierał.
Miałem w głowie obrazy mojej śmierci.

14. To nie jest moje miejsce
— No cóż, skoro ty uważasz, że to głupota, to musi tak być — odparłam z przekąsem i wreszcie udało mi się otworzyć tę cholerną puszkę z colą. Zeszło mi tak długo, bo starałam się nie ochlapać sukienki, którą miałam na sobie.
— Oj, Carter, nie musisz się od razu obrażać — powiedział Marcelo, opuszczając ręce. — Po prostu uważam, że trudno stworzyć jakikolwiek plan, jak nie wie się od czego zacząć.
— Nie żebym myślał, że to fajny pomysł, ale jednak coś mi tutaj śmierdzi — odezwał się Pepe, który długo nic nie mówił. — Ale czy masz w ogóle jakiegoś podejrzanego? Wiesz, kto mógłby was śledzić? Kto widziałby w tym korzyści dla siebie?
— A jak sądzicie? Kogo Carter może podejrzewać?
Cała nasza trójka spojrzała w stronę wejścia do kuchni. Ramos powoli ruszył ku nam z rękami schowanymi w kieszeniach, a potem usiadł na stole, wcześniej biorąc jedną z butelek piwa, które były postawione przed Pepe. Zachowywał się nonszalancko, jakby nie uważał, żeby przerywał nam rozmowę, w której nie chcieliśmy, by uczestniczył.
Przynajmniej ja nie chciałam.

Rozdział 5
Chwyta mnie kurczowo za nadgarstek i uszczelnia uścisk, sprawiając mi przy tym ból. Otwieram oczy i automatycznie zmieniam moją pozycję na siedzącą. Spoglądam gorączkowo na Peetę, który zaciska powieki i wydaje się krzyczeć bezgłośnie. Wydziera się z całych sił, a śpiew ptaków i szum wiatru zagłusza jego przerażającą furię. Z sinych ust udaje mi się wyczytać dwa słowa, powtarzające się bez ustania: POMÓŻ MI.

Rozdział 20
Aria poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Rozejrzała się, napotykając wzrok tych cholernych, niebieskich oczu. Ich właściciel stał parę metrów dalej, opierając się leniwie o ścianę. Ciemne włosy miał wyjątkowo ułożone. Jasnoniebieska koszula była lekko rozpięta, a czarne spodnie idealnie skrojone. Wyglądał seksownie, bardzo seksownie. Brunetka poczuła jak pieką ją policzki. W podbrzuszu jej zawirowało, a oddech lekko jej przyspieszył. Reakcja na jego widok, całkowicie wytrąciła ją z równowagi. Jack uśmiechnął się tym swoim kpiącym uśmieszkiem, nie spuszczając z niej wzroku

Rozdział 2
Zimą natomiast było biało niczym w samym środku królestwa pani śniegu. Leżący puch tworzył dywan, przez który nie można było dostrzec ścieżek, którymi zwykle chadzali ludzie. Jedynie gdzieniegdzie pojawiały się ślady stóp, choć w sporych odległościach od siebie. Każdy tworzył swoją własną drogę, nie mając wzoru, za którym mogli podążać. Gałęzi pozbawiono liści, w zamian pędy pokryte były szatą śnieżną, a całość tworzyła rozmaite wzory. Było cicho. Zwierząt nie było, a ptaki nie śpiewały. Słychać było jedynie szum wiatru, który teraz z łatwością przedzierał się przez nagie drzewa. Zmieniwszy partnerkę, wprawiał w ruch śnieg, podnosząc go i wirując z nim w zimowym tańcu.

Rozdział 10
- Dlaczego cały czas mi to robisz?- zapytałam cicho, nie odrywając wzroku od jego tęczówek, które przybrały granatowy kolor, kiedy przyglądał mi się tak intensywnie. Przechylił zabawnie głowę, próbując zrozumieć sens mojego pytania. Naprawdę musisz się tyle nad tym zastanawiać czy twój skacowany mózg nie pracuje dzisiaj najlepiej?
- Nie zrezygnuję z ciebie, piękna- odpowiedział, chwytając moje dłonie w swoje i bez zbędnego wysiłku podciągnął mnie do pozycji pionowej, uważając przy tym, abym nie rąbnęła głową o dach samochodu.- A już na pewno nie pozwolę, aby jakikolwiek inny facet mógł mieć ciebie w ten sposób.

Rozdział 21. Queenstown
George Angus miał ze sobą pięciu przybocznych, z którymi przeszedł się nabrzeżem, z początku bez określonego celu, po prostu po to, żeby poczuć znowu atmosferę portu. Z jednej z bram zaczęły machać do nich jaskrawie wymalowane dziewczyny.
- Hej, albatrosy! Nie potrzebujecie kogoś, żeby pokazał wam ciekawe widoki?
- Nie trzeba! – odkrzyknął Avery. – Mamy własnego Irlandczyka, sami sobie poradzimy!
- To było wredne trochę – stwierdził Flynn, gdy odeszli dalej, pozostawiając „mewki” za zakrętem.
- No i miało być – przyznał Avery. – Chociaż bardziej dla nich, więc nie masz co się boczyć.
- Pozwolisz, że sam będę wiedział lepiej, o co się mam boczyć – odbił Calum. – Jestem tutaj prawie u siebie, tak że uważaj.

Rozdział 17
(...) Usłyszałam tuż koło sobie głośny warkot. Z przerażenia odskoczyłam na bok, przez co źle stanęłam i upadłam na błotnistą ziemię. Znowu byłam cała w błocie, ale to mnie nie obchodziło. Byłam skupiona na brązowym wilku, który patrzył na mnie swoimi czerwonymi jak rubin ślepiami. Wstrząsnął mną silny dreszcz. Zwierzę zaczęło się do mnie zbliżać, a ja co najgorsze nie byłam w stanie się ruszyć. Strach mnie sparaliżował od stóp, do głowy. (...) Złapałam jego łapę swoimi rękami i jakimś cudem wytworzyłam ogień, który po chwili cały ogarnął mojego oprawcę. Zwierzę zaczęło skomleć i tarzać się po ziemi w celu usłyszenia płomieni. To jednak nie działało, a ja ze ściśniętym sercem zaczęłam okładać je jeszcze ognistymi kulami. Czułam się okropnie, ale nie miałam innego wyjścia. W oczach zgromadziły mi się łzy, bo nie mogłam znieść katusz zwierzaka. Nie było nic gorszego, jak śmieć poprzez spalenie. Wtedy tak się cierpi. Takie przeżywa się męczenie. Wilk wił się w agonii, a z moich oczu ciekły łzy wielkości grochów.

Hellada 2: rozdział II
Isagoras stał się wreszcie bożkiem. Był wolną istotą... W dodatku posiadającą swoje wspomnienia. Pamiętał swoją rodzinę. I otrzymał możliwość ujrzenia Aratosa. Czy młodzieniec wyruszy do Liwadii?
Fejdon wrócił z córką na Rodos. Czy mężczyzna sprosta zadaniu? Czy wychowa Lidię na wspaniałą kobietę? A może zawiedzie?
Tanatos, uwolniony przez Kleona, rusza do Isagorasa. Podczas drogi widzi jednak zglisza i setki martwych żołnierzy. Do jakiego stopnia rozrósł się konflikt między Tespie a Haliartos? Czy była jeszcze szansa na pokój? Czy może zginęła wraz z nadzieją na szczęście...?

Rozdział drugi
— Nazwisko?
— William Quincey, sir.
— Nie mam żadnego tytułu szlacheckiego, ale bardzo mi miło, że wyglądam na hrabiego. — William zacisnął zęby, bo odniósł wrażenie, że Padmore sobie z niego kpi. — Umie pan tańczyć, panie Quincey?

17. Dwójki, trójki i wielkie organizacje
"— Dlaczego to JA ma przeglądać tę książkę? — zapytała z pretensją w głosie Pamela, przewracając stronicę starego tomu z miną, jakby podnosiła zdechłego szczura za ogon. Lucas nigdy nie myślał, że spotka osobę, która będzie się aż tak krzywić na widok lektury, najwyraźniej jednak jeszcze wiele było przed nim."

HISTORIA CÓRKI CZARNEGO PANA
8. Dzieciństwo
Usłyszała ochrypły, niski głos, którego za nic nie potrafiła rozpoznać i nie była przekonana czy chce wiedzieć do kogo należy, gdyż było w nim coś wyjątkowo przerażającego. Po chwili usłyszała jednak babcię, więc powoli zbliżyła się do drzwi.
- Nie możecie jej zabrać… nie róbcie tego…
Pierwszy raz słyszała u niej ten ton. Słaby, zrozpaczony, z zaszytym wręcz błaganiem.
- To jego wola, wiedziałaś, że to kiedyś nastąpi – wychrypiał gruby głos, bez choćby krzty współczucia. Jakby znudzony całą zaistniałą sytuacją.
- Nic nie możesz zrobić, więc się z tym pogódź – powiedział jakiś inny, męski głos, nieco bardziej ożywiony. – Przecież wiesz, że w każdej chwili może się zrobić… krwawo. A przypominam, że to nie tobie nie da się zrobić krzywdy. – Zaśmiał się, jakby z kolei on od dawna wyczekiwał tego dnia. – Przypomnij mi bracie, czemu właściwie tracimy czas na durne rozmowy, zamiast na przykład… zabić, zabrać i wrócić?
W tym momencie Narcize poczuła jakiś impuls, który kazał jej wejść do pokoju, zamiast bezczynnego przysłuchiwania się rozmowie na korytarzu. To ją chcieli, nie pozwoli, żeby z jej winy najbliższym stała się krzywda.

Rozdział 10 Księga III
– Przepraszam – pomachałam ręką przed jego twarzą, gdy ten zagapił się na odchodzącego przede mną demona. 
– Nie gorączkuj się tak – westchnął, omiatając wzrokiem wszystkich tu zebranych. – Nie macie co robić, tylko umieracie? 
– Wybacz – wzruszyłam ramionami. – Obejrzałam wszystkie odcinki Jak poznałem waszą matkę? i trochę nudne zrobiło się moje życie. 
– Zadziorna! – miauknął drapiąc pazurami powietrze. – Już cię lubię. Więc co mogę dla ciebie zrobić?
– Zastanówmy się... A już wiem! Umarłam. 
– No i? – wydawał się być rzeczywiście zdziwiony moją odpowiedzią.
– No i co dalej? – podsunęłam. 
– Ech... – westchnął. – Z przykrością informujemy, że twoje życie na Ziemi czy jego podobnych wymiarach dobiegło końca – zaczął recytować formułkę, co chwilę przewracając oczami. – Znalazłeś się w Czyśćcu, czyli jednak twoja dusza nie zaznała spokoju. Jeśli jesteś pewny, że należysz do Niebios wybierz jeden. Jeśli jednak...
– Chwila! – przerwałam mu. – Jakie jeden?
– Sorka. Miałem dzisiaj zmianę w infolinii – wzruszył ramionami. – Podaj mi swoje imię i nazwisko to sprawdzę w jakiej sali odbędą się odprawy. Masz czas na przemyślenie swoich grzechów. To też zadecyduje o ostatecznym losie twojej duszy. A teraz proszę – kiwnął w stronę komputera. 
– Lea Rivelash-Maltali – odparłam.
Na chwilę zamarł, po czym spojrzał na mnie przerażony. 
– Czy ty jesteś córką... – przełknął ślinę – Samanthy? 
– Tak. I jestem też martwa. Czy możemy przejść do rzeczy?

Into dust, n #46 pt. I
Klamka zapadła. Opowie jej pewną wyświechtaną bajeczkę, o której istnieniu nie wie nawet Chloe i tym samym, albo potwierdzi każdą z jej obaw, albo sprawi, że ona od ręki zaakceptuje w nim to, co on próbował akceptować w sobie przez ostatnie trzy lata. Jeden z wielu mrocznych i zawiłych zakamarków jego umysłu.
Bodaj najciemniejszy.
Levine, zupełnie nie widząc, jak zagaić rozmowę, spogląda przed siebie pustym wzrokiem zagubionego chłopca. Myślami znów zahacza o swoją ulubioną blondynkę. To całkiem zabawne, że nigdy nie zdecydował się puścić pary z ust. Dlaczego? Bo nie pytała? Bo rozsądniej było skłamać na temat przeszłości? Bo wtedy Chloe Moritz była jeszcze nikim więcej, niż przyjaciółką niezapomnianej panny Welch? Każde z tych pytań stanowi odpowiedź samą w sobie.
Równie poprawną.

Lajos&Chrysippos 4
Bałem się. Wbijałem palce w szatę Lajosa, głośno przełykając ślinę. Jeden z wilków, stary i brzydki, miał zębiska tuż przy mojej szyi. Zwierz głośno zawarczał, machając nerwowo ogonem.
Wpatrywałem się w bursztynowe ślepia wilka, ignorując duże, białe kły, poszarpane uszy i poraniony pysk. Nasze spojrzenia się spotkały. Zwierzę zdawało się czytać z moich oczu.
Przez dłuższą chwilę siłowaliśmy się spojrzeniami, ignorując wszystko to, co nas otaczało. W pewnym momencie wręcz utonąłem w tych złocistych ślepiach, zapominając o Lajosie i otaczających nas drapieżnikach.

Rozdział: 18
Moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz. Ból stał się jeszcze silniejszy niż poprzednio. Krew w moich żyłach stała się nienaturalnie gorącą i płynęła pod wielkim ciśnieniem. Czułam to doskonale. Być może była to tylko moja wyobraźnia, albo to ten ból tak na mnie oddziaływał, że zaczynałam tracić zmysły? Rubinowa ciecz znajdująca się we mnie, zaczynała powoli wrzeć, co powodowało jeszcze bardziej narastający ból, który przyprawiał mnie o płacz. Łzy natomiast nie były w stanie przecisnąć się przez moje mocno zaciśnięte powieki, które prawdopodobnie były złączone ze sobą w idealnie prostą kreskę. Na mojej rozpalonej jak tańczący ogień skórze, zaczęła się pojawiać gęsia skórka, która powstała w wyniku mojego panicznego strachu. Tak. Bałam się ognia i to bardzo, a mimo to nad nim panowałam. Szkoda tylko, że nad tym nie mogłam mieć kontroli. Byłam odrętwiała, przez co nie byłam w stanie wić się w agonii jak ten biedny wilki, którego zabiłam wczoraj. A może dzisiaj? Gotowało się we mnie, przez co jeszcze bardziej cierpiałam. Miałam ochotę umrzeć. Pragnęłam, by ktoś skrócił moje męki. Nie widziałam nawet najmniejszego sensu, by wiąż być na tym świecie. Przecież i tak moje życie nie było usłane różami. 
(...)
— Dobrze się czujesz? — zapytał z ciekawością w głosie, nie odpowiadając mi na zadane przeze mnie pytanie.
— Tak — odpowiedziałam szczerze zdziwiona jego pytaniem. — Ale dlaczego...
— Nic cię nie boli? — ciągnął swój maraton zadawania zbędnych jak dla mnie pytań, uniemożliwiając mi powiedzenie tego, co chciałam.
— Nie, ale...
— Czujesz się jakoś inaczej?
— Tak, ale...
— Dziwnie? — dodał, śmiesznie ruszając brwiami. Omal nie parsknęłam śmiechem.
— W pewnym sensie, ale...
— Nie wiesz, czemu tak jest? — dopytywał, przyglądając mi się uważnie.
— Nie, ale...
— Może...
— Nathan! — krzyknąłem najgłośniej, jak się dało. To, że urywał mi w pól słowa okropnie mnie denerwowało, a go to jeszcze bawiło!

Córka Wysłannika cz.1
- Cześć, mała – powiedział mężczyzna, wracając do swojego zajęcia. - Chcesz coś kupić?
Dziewczynka znów najpierw spojrzała błagalnie na niego, a potem na stos jabłek.
- Niestety nie mam pieniędzy – szepnęła.
- To spadaj żebrać gdzie indziej – prychnął mężczyzna,domyślając się, czego mogła chcieć.
- A nie mogłabym panu pomóc i w zamian dostać jabłko? - zaproponowała dziewczynka. - Bardzo pana proszę...
Handlarz prychnął pogardliwie.
- Już ja znam takie bachory jak ty – warknął. - Niby pomagasz, ale jednocześnie zgarniasz sobie towar i jestem stratny. Mówiłem już, spadaj.
Dziewczynka ze smutkiem pokiwała głową i znów spojrzała na jabłka, jakby to był jakiś luksusowy towar. Przełknęła ślinę. Musiała być naprawdę głodna. Mężczyzna jednak udał, że tego nie widzi. Widywał już podobne dzieciaki. Wyglądało to okropnie, ale musiał wytrzymać. Sam przecież miał rodzinę na utrzymaniu. Gdyby karmił swoimi owocami każdą przybłędę, to w końcu razem z żoną i dziećmi wylądowałby na ulicy. Ta tutaj pewnie jeszcze chwilę popatrzy i sobie pójdzie. W końcu wyglądała na zupełnie nieszkodliwą.
Niestety, wcale sobie nie poszła. Nagle znów spojrzała na niego i wymamrotała coś tak cicho, że nie dosłyszał.
- Co tam mówisz? - zirytował się handlarz.
- Przepraszam – powtórzyła mała elfka. Zanim zdążył zapytać, za co dziewczyna przeprasza, nagle zgarnęła kilka jabłek z jego wystawy i rzuciła się do ucieczki.
Handlarz przez chwilę stał jak wryty, a potem rozejrzał się dookoła. W stronę jego kramu akurat szedł strażnik.
- STRAŻ! - wrzasnął. - Złodziejka kradnie mi towar! - dodał, wskazując palcem uciekającą elfkę.

Rozdział 4
Przez całą drogę ściskałem jego rękę w obawie, że ode mnie ucieknie, choć miał do tego już dostatecznie dużo powodów.

Wszytko zostaje w rodzinie 2/2
Ciąg dalszy przygód młodego Athrangora. Syn Aragorna poznaje Legolasa. Postanawia wyruszyć z elfem do Leśnego Królestwa, w którym Athrangor ma spotkać swojego ojca. Jak będzie wyglądać wspólna podróż? Co się wydarzy podczas wędrówki? Co się stanie, gdy podróżnicy spotkają nie tylko Aragorna, ale również Thranduila? Jaką tajemnicę skrywa Obieżyświat... I co wspólnego ma ona z ojcem Legolasa?

V - "Mydlana tajemnica"
Max złapał mnie za nadgarstek w drodze do pawilonu jadalnego, z wielkim uśmiechem od ucha do ucha wymalowanym na twarzy. Banan zniknął, kiedy zauważył moją śmiertelną powagę.
- Hmm... - mruknął, kiedy jego świetny plan zrobienia mi kawału prysnął jak bańka mydlana - Tha, zjadłaś dzisiaj mydło? Alec mówił, że ktoś znalazł nadgryzione mydło w łazience.
- Nie - odpowiedziałam, szturchając go w ramię. Cały zesztywniał.
- Okej... to chyba jednak były żarty. No to cześć.
Nadgryzione mydło? Dzieci boga złodziei lubiły robić przeróżne kawały. Zamiast napojów na imprezach organizowanych od czasu do czasu nalewały szamponów, przemalowywały domek numer pięć (Aresa, nie polecam) na różowe kolory, wrzucali narzędzia ogrodowe dzieci Demeter do jeziora, ale na Hadesa, kto jadłby mydło?
[...] Nie miałam zatem nikogo do poważnej rozmowy. Tak, był jeszcze Max, ale on by nie zrozumiał moich zmartwień. Wmusiłby we mnie całą tabliczkę czekolady, a ja wtedy nie czułabym się zbyt dobrze, potem bym go zapytała "co o tym sądzisz?", a on odpowiedziałby "Tha, jadałaś dzisiaj coś słodkiego? Ciocia Hazel mówiła, że nie możesz".

54. Love's bright light
Co z tego, że jestem w Karakurze, skoro mój luby poleciał sobie do Kobe? Drugi tydzień naszej rozłąki okropnie się ślimaczy. O rany, uzależniłam się od tego człowieka. Zawsze, gdy o nim myślę, uśmiecham się. Nie ma dnia, żebym nie zerkała na portret, który stworzyłam na lekcjach angielskiego. Stale czuję niedosyt jego obecności przy mnie. Dociera do mnie, że na serio trafiła mnie strzała amora i muszę coś z tym zrobić. Podnoszę kartki wiszącego na ścianie kalendarza, docieram do listopada i zaznaczam datę swoich urodzin. Rysuję serduszko.Tego dnia wyznam mu miłość. Tak! Powiem, że go kocham i chcę , żebyśmy byli prawdziwą parą. Oficjalnie. Co będzie dalej? To zależy od niego. Będzie, co będzie! Kładę się na łóżku i czuję, że moje postanowienie podziałało niczym kojący balsam. Dziwny niepokój rozpłynął się, zniknął. A gdyby tak mnie uprzedził , i w przeciągu kilku następnych miesięcy powiedział mi coś, co tak bardzo chciałabym usłyszeć? Nie, nie pozwolę sobie na takie różowe marzenia! W każdym razie daję sobie czas, w końcu wyznaczony dzień nadejdzie i wiem, że na pewno się nie zawaham!

92. Zranione dziecko 
"- A cóż tu się wyrabia, do jasnej cholery? – Mój wysoki głos poniósł się echem nie tylko po szerokim holu, ale i po najbliższych korytarzach.
Jeszcze raz omiotłam spojrzeniem całą salę; wzrok wszystkich spoczął przez chwilę na mnie, po czym ubrani w łachmany na nowo zwrócili swe oblicza w kierunku swego pana, który szybko ruszył w moim kierunku, aby pomóc mi zejść ze schodów. Jego twarz jaśniała niczym niezamąconą radością, a w oczach tliły się szkarłatne płomienie, co mogło zwiastować tylko jedno: część jego planu została w tej chwili zrealizowana.
- To początek nowej ery – powiedział, ciągnąc mnie za ramię w kierunku brudnych, wychudzonych śmierciożerców. – Przybyli prosto z Azkabanu! Dołohow, Rookwood, Bellatriks… Dziesięciu wspaniałych!"

XIV. Na rozstaju dróg 
"(...)Patrzyła na niego uważnie, oceniając go. Jego twarz rozjaśniona uśmiechem była najbardziej pociągającym obrazem jaki Lena mogła sobie wyobrazić – być może dlatego, że tak rzadko się uśmiechał. Przy oczach pojawiły mu się zmarszczki, które dodawały mu uroku i bardziej ludzkiego wyglądu. W jej umyśle zakiełkowało pytanie – co takiego się stało, że Śmierć na ogół jest taki smutny, taki ponury.
- Coś się stało? – zapytał, zaniepokojony jej nieobecnym wzrokiem. Wyrwała się z rozmyślań i zarumieniła.
- Nie, nic – odpowiedziała gorączkowo i opuściła wzrok na złożone na kolanach ręce. Przypomniała sobie podsłuchaną dawniej rozmowę Śmierci i Snu. To, jak Śmierć z rozpaczą w głosie zapytał brata czy „ją” pamięta. Tajemnicza „ona”, czy raczej „jej” los był zapewne odpowiedzią na jej pytanie, lecz bała się zapytać.
Śmierć patrzył na nią badawczo, widząc, że nie jest całkiem szczera.
- Tak tu pięknie – powiedziała rozglądając się dookoła. Wiatr poruszał liśćmi, które błyszczały w świetle słońca. Ciepłe promienie muskały jej twarz, powodując mimowolnie uśmiech.
- To dzięki tobie – oznajmił cicho. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem. – Odkąd tutaj jesteś na niebie nie pojawiła się prawie żadna chmura. Cały krajobraz się zmienił – nie zauważyłaś?(...)"

Rozdział 11 - Zaufanie
Zamknęłam oczy, już miałam kiedyś taką rozmowę, tylko, że to ja wypowiadałam podobne słowa, co ona teraz do mnie.Usłyszałam tą samą odpowiedź, którą zamierzałam jej w tym momencie udzielić. Wtedy skończyło się to źle, ale co mi pozostało? Zaczynałam wątpić, czy dam sobie radę z tym wszystkim.
- Dobrze - wyszeptałam i potem dodałam - Weź teczkę z dwójką, tam znajdziesz wszystkie szczegóły. To proste zlecenie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz