Cieszymy się, że Nowych Rozdziałów przybyło nam dwa razy więcej niż ostatnio :).
Fairy Tail. Historia Laxusa Dreyara.
26. Gniew pustyni
- On nie był sobą – przerwała mi, odwracając wzrok. – Coś go opętało, widziałam. Budowaliśmy System R, to znaczy Wieżę Niebios. On… Jellal wcześniej był normalny. Byliśmy przyjaciółmi, a po tym, jak go zabrali, wcale nie był sobą – opowiadała chaotycznie, ściągając brwi, jakby nie pamiętała wypadków sprzed kilku lat. Pomiędzy kolejnymi zdaniami były długie przerwy. Wydawało mi się, że Erza wyparła wiele szczegółów, że zmusiłam ją do wyciągnięcia ich na światło dzienne. Instynktownie wyciągnęłam do niej rękę, nie cofnęła się i oddała uścisk dłoni. Widziałam, że rozumiała, co chciałam jej przekazać. Po kilku minutach znów zaczęła, tym razem spokojniej.
- Próbował mnie uwolnić, ale strażnicy go złapali i zamknęli w celi. Wiem, co się tam działo, bo straciłam oko po nieudanej próbie ucieczki. Podczas buntu nagle się zjawił i zabił wszystkich strażników. Wszystkich – powiedziała twardo i rysy jej twarzy wygładziły się. – Nie wiem, co to było, ale Mirajane opisywała mi raz opętanie. To tak właśnie wyglądało. I oni wszyscy tam zostali. Żeby zbudować wieżę.
26. Gniew pustyni
- On nie był sobą – przerwała mi, odwracając wzrok. – Coś go opętało, widziałam. Budowaliśmy System R, to znaczy Wieżę Niebios. On… Jellal wcześniej był normalny. Byliśmy przyjaciółmi, a po tym, jak go zabrali, wcale nie był sobą – opowiadała chaotycznie, ściągając brwi, jakby nie pamiętała wypadków sprzed kilku lat. Pomiędzy kolejnymi zdaniami były długie przerwy. Wydawało mi się, że Erza wyparła wiele szczegółów, że zmusiłam ją do wyciągnięcia ich na światło dzienne. Instynktownie wyciągnęłam do niej rękę, nie cofnęła się i oddała uścisk dłoni. Widziałam, że rozumiała, co chciałam jej przekazać. Po kilku minutach znów zaczęła, tym razem spokojniej.
- Próbował mnie uwolnić, ale strażnicy go złapali i zamknęli w celi. Wiem, co się tam działo, bo straciłam oko po nieudanej próbie ucieczki. Podczas buntu nagle się zjawił i zabił wszystkich strażników. Wszystkich – powiedziała twardo i rysy jej twarzy wygładziły się. – Nie wiem, co to było, ale Mirajane opisywała mi raz opętanie. To tak właśnie wyglądało. I oni wszyscy tam zostali. Żeby zbudować wieżę.
Rock This Out!
Caleb zasiadł na cienkiej linii torów, wpatrując się
jaśniejące ostatnimi chwilami słońce. Czując nieodpartą pokusę,
podeszłam do niego bliżej pochylając się nieco w jego stronę. Obdarzył
mnie zaskoczonym spojrzeniem, gdy musnęłam dłonią jego policzek.
- Pokaż mi. - szepnęłam
- Nie. - zaprzeczył - Nie chcę.
Zapadła cisza, podczas której chwilowo spoglądaliśmy w sobie w oczy. Słońce zdawało się znikać za horyzontem. Moje blond loki delikatnie zaczepiły o jego szyję. Chwyciłam mocno jego rękę, dotykając czołem jego skroni.
- Cokolwiek się stanie, zawsze będziesz dla mnie Calebem. - powiedziałam cicho
Czy w tym poplątanym świecie jest jeszcze miejsce na kolejną niezrozumiałą miłość? Sydney nie traci nadziei i bierze sprawy w swoje ręce.
- Pokaż mi. - szepnęłam
- Nie. - zaprzeczył - Nie chcę.
Zapadła cisza, podczas której chwilowo spoglądaliśmy w sobie w oczy. Słońce zdawało się znikać za horyzontem. Moje blond loki delikatnie zaczepiły o jego szyję. Chwyciłam mocno jego rękę, dotykając czołem jego skroni.
- Cokolwiek się stanie, zawsze będziesz dla mnie Calebem. - powiedziałam cicho
Czy w tym poplątanym świecie jest jeszcze miejsce na kolejną niezrozumiałą miłość? Sydney nie traci nadziei i bierze sprawy w swoje ręce.
I.JULIA CEZAR
Czy ktokolwiek
wyobrażał sobie kiedykolwiek życie w jakimś super-forcie w stylu Strefy
51[1] na środku Bałtyku? Nie? Ja też nie. Tylko, że różnica między mną, a
normalnymi ludźmi jest taka, że oni nie mogą sobie tego wyobrazić, a
ja… nie muszę.
Och tak, na cudny wiatr Neptuna, tak właśnie wygląda moja codzienność. Wielki, szary fort wiecznie śmierdzący rybami pośrodku niczego oraz dobudowana ogromna podwodna kopuła, spod której codziennie idąc na śniadanie mogę przyglądać się wyjątkowo barwnemu życiu seksualnemu moren. Żyć nie umierać, co?
Och tak, na cudny wiatr Neptuna, tak właśnie wygląda moja codzienność. Wielki, szary fort wiecznie śmierdzący rybami pośrodku niczego oraz dobudowana ogromna podwodna kopuła, spod której codziennie idąc na śniadanie mogę przyglądać się wyjątkowo barwnemu życiu seksualnemu moren. Żyć nie umierać, co?
II. CEZAR WITA W WARIATKOWIE
Jakby
się głębiej zastanowić, mieszkając w tym morskim zadupiu, było się z
góry skazanym na bycie świrem, czy wariatem. Kolega Dimitrego, Paweł
Dostojewski kiedyś opisał to krótko słowami: młodzieńcza redukcja od
absurdu, które uznałam za idealne wytłumaczenie tego, co tutaj się
działo. Gdyby którekolwiek z was miało żyć tak jak my, również
rzucalibyście gaciami po korytarzach. Mieliśmy plan dnia, zaczynający
się od zwykłych lekcji, a po zrealizowanym programie typowego
licealisty, mieliśmy do spełnienia jeszcze swoje role. Dzieci
poszczególnych ludzi, chodziły na przekazane dla nich zajęcia. Ja na
przykład realizowałam program młodego legionisty, a w sumie pretora.
Byłam wychowywana na dowódcę legionu, którego nigdy w sumie nie będę
mieć. Na głowę wielkiego Imperium, które upadło setki lat temu.
Kompletny absurd!
Kompletny absurd!
silence-guides-our-minds.blogspot.com
Rozdział XV
— Ech — zaczął. — Nie chciałem, żebyś tak to odebrała.
— A jak inaczej miałabym to zrobić? — zapytałam już spokojniej. — Może miałam to zos...
— Daj mi teraz powiedzieć — przerwał mi. — Po prostu byłem zdenerwowany, okej?
— Że niby na mnie? — Otworzyłam szerzej oczy.
— Nie, to znaczy tak. Źle. — Potrząsnął głową. — Częściowo...
— A mogę chociaż wiedzieć, czym zawiniłam? — zapytałam, będąc dalej bardzo zdumiona.
Puchon nie odpowiadał przez chwilę, prawdopodobnie nad czymś się zastanawiając.
— Tym, że miałaś rację — mruknął, odwracając wzrok na swój nadgarstek.
— Słucham? — Jeszcze bardziej zszokowana, co chwilę wcześniej wydawało mi się niemożliwe, zmarszczyłam czoło.
Rozdział XV
— Ech — zaczął. — Nie chciałem, żebyś tak to odebrała.
— A jak inaczej miałabym to zrobić? — zapytałam już spokojniej. — Może miałam to zos...
— Daj mi teraz powiedzieć — przerwał mi. — Po prostu byłem zdenerwowany, okej?
— Że niby na mnie? — Otworzyłam szerzej oczy.
— Nie, to znaczy tak. Źle. — Potrząsnął głową. — Częściowo...
— A mogę chociaż wiedzieć, czym zawiniłam? — zapytałam, będąc dalej bardzo zdumiona.
Puchon nie odpowiadał przez chwilę, prawdopodobnie nad czymś się zastanawiając.
— Tym, że miałaś rację — mruknął, odwracając wzrok na swój nadgarstek.
— Słucham? — Jeszcze bardziej zszokowana, co chwilę wcześniej wydawało mi się niemożliwe, zmarszczyłam czoło.
Rozdział 15: W Kavio
Miranda nie zamierzała słuchać ani odpowiadać. Ponownie spróbowała się wyrwać, lecz wtedy Gelu odepchnął ją gwałtownie na bok. Zdarzyło się to tak nagle, że nie utrzymała równowagi i upadła na brukowaną uliczkę, tucząc pośladki. Jęknęła z bólu, nie mając pojęcia, czym zasłużyła na tak brutalne traktowanie. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie byli sami. Elf przyciskał do ściany budynku jakiegoś mężczyznę, przyłożywszy mu sztylet do szyi.
– Wasza Wysokość – wyjąkał nagle nieznajomy z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, a Miranda z przerażeniem uświadomiła sobie, że podczas szamotaniny lub upadku kaptur zsunął się jej z głowy.
Miranda nie zamierzała słuchać ani odpowiadać. Ponownie spróbowała się wyrwać, lecz wtedy Gelu odepchnął ją gwałtownie na bok. Zdarzyło się to tak nagle, że nie utrzymała równowagi i upadła na brukowaną uliczkę, tucząc pośladki. Jęknęła z bólu, nie mając pojęcia, czym zasłużyła na tak brutalne traktowanie. Dopiero wtedy zorientowała się, że nie byli sami. Elf przyciskał do ściany budynku jakiegoś mężczyznę, przyłożywszy mu sztylet do szyi.
– Wasza Wysokość – wyjąkał nagle nieznajomy z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami, a Miranda z przerażeniem uświadomiła sobie, że podczas szamotaniny lub upadku kaptur zsunął się jej z głowy.
http://jess-i-jej-dziwne-zycie.blogspot.com
Rozdział 27 "A więc go kochasz?"
***
– Dlaczego tyle dla mnie robisz?
– Bo kocham twój uśmiech i mógłbym zrobić wszystko, byle tylko stale go widzieć.
– To bardzo miłe z twojej strony.
– To drobiazg […]. Z czego się śmiejesz?
– To głupie. Lepiej nie będę ci tego mówić.
– No proszę nie daj się błagać.
– A nie wyśmiejesz mnie?
– Obiecuję.
– Widzisz, mam takie wrażenie, że z każdym naszym spotkaniem robisz mi się bliższy i tak jakby… Chyba coś do ciebie czuję. To naprawdę głupie.
– Jeśli miłość jest głupotą, to oboje jesteśmy największymi debilami.
***
– Panie, czy to wszystko?
– Tak. Jutro zaczynamy akcję. Bądźcie gotowi. To jest nasza chwila.
Rozdział 27 "A więc go kochasz?"
***
– Dlaczego tyle dla mnie robisz?
– Bo kocham twój uśmiech i mógłbym zrobić wszystko, byle tylko stale go widzieć.
– To bardzo miłe z twojej strony.
– To drobiazg […]. Z czego się śmiejesz?
– To głupie. Lepiej nie będę ci tego mówić.
– No proszę nie daj się błagać.
– A nie wyśmiejesz mnie?
– Obiecuję.
– Widzisz, mam takie wrażenie, że z każdym naszym spotkaniem robisz mi się bliższy i tak jakby… Chyba coś do ciebie czuję. To naprawdę głupie.
– Jeśli miłość jest głupotą, to oboje jesteśmy największymi debilami.
***
– Panie, czy to wszystko?
– Tak. Jutro zaczynamy akcję. Bądźcie gotowi. To jest nasza chwila.
Rozdział 1.1 Przebudzenie
Opis rozdziału: Nagle potężny wybuch zagłuszył jakikolwiek, nawet najgłośniejszy dźwięk, oraz spanikowane krzyki. Zadrżały ściany wraz z podłogą, a z sufitu lekko posypał się gruz. Drobne niewiasty w każdych zamkniętych pomieszczeniach, przywarły do siebie nawzajem czując wtedy nieco większe poczucie bezpieczeństwa. W ich głowach przechodziły tysiące myśli na sekundę, a coraz większa niewiedza, potęgowała strach. Zwłaszcza, kiedy donośne głosy mężczyzn rozniosły się po całym budynku, jednakże najbardziej mrożącym krew w żyłach był wrzask należący do drobnej dwunastoletniej dziewczynki. Mimo iż dwóch strażników mocno trzymało ją za ramiona, to i tak młoda osóbka szarpała się wręcz z nieludzką siłą, gdyż jej ciało wyglądało, jakby najmniejszy dotyk mógłby połamać jej kości. W końcu niepohamowany atak złości i desperacji tej osoby został zakończony, kiedy dostała zastrzyk w szyję z przezroczystą substancją, która niemalże natychmiast uśpiła dziewczynkę.
Opis rozdziału: Nagle potężny wybuch zagłuszył jakikolwiek, nawet najgłośniejszy dźwięk, oraz spanikowane krzyki. Zadrżały ściany wraz z podłogą, a z sufitu lekko posypał się gruz. Drobne niewiasty w każdych zamkniętych pomieszczeniach, przywarły do siebie nawzajem czując wtedy nieco większe poczucie bezpieczeństwa. W ich głowach przechodziły tysiące myśli na sekundę, a coraz większa niewiedza, potęgowała strach. Zwłaszcza, kiedy donośne głosy mężczyzn rozniosły się po całym budynku, jednakże najbardziej mrożącym krew w żyłach był wrzask należący do drobnej dwunastoletniej dziewczynki. Mimo iż dwóch strażników mocno trzymało ją za ramiona, to i tak młoda osóbka szarpała się wręcz z nieludzką siłą, gdyż jej ciało wyglądało, jakby najmniejszy dotyk mógłby połamać jej kości. W końcu niepohamowany atak złości i desperacji tej osoby został zakończony, kiedy dostała zastrzyk w szyję z przezroczystą substancją, która niemalże natychmiast uśpiła dziewczynkę.
Rozdział 1.2 Przebudzenie
"– Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić – wyszeptał,, zaraz posyłając im szeroki uśmiech. – Nie jestem już pod rozkazami! Nie mam już swojego pana! Mój pan nie żyje. Tak po prostu… ktoś go zabił – zachichotał, ale zaraz spoważniał i spojrzał na ostrze, które trzymał w swojej kościstej dłoni. – Byłby ze mnie dumny – szepnął.
(...)
Modliła się w duchu, aby tylko już umrzeć i nie cierpieć już więcej. Bała się bolesnej śmierci, ale jej największy koszmar, właśnie się spełnił."
Rozdział 38
(...)Jej brat nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ ziemia zatrzęsła się, przez co Andie z wilkołakiem upadła. Chwilę później zaczęła pękać i powychodziły z niej kościotrupy. Ich widok nie przeraził tylko Andrei, ale i samego Dominica. Jeden z nich, dopiero co wychodził z ziemi, złapał Andreę za nogę. Pisnęła i nie kontrolując się, zaczęła okładać go pięściami. Miała w sobie tyle siły, że kościotrup runął na zieloną trawę, a połamany na kilka części już się nie podniósł.
— Co to jest?! — krzyknęła piskliwym głosem, który jej się lekko trząsł ze strachu.(...)
— Jest ich za dużo — szepnęła Andie.
— Zwątpiłaś we mnie? — Zaśmiał się Dominic.
Przemienił się w wilkołaka, czego dhampirzyca w ogóle się nie spodziewała. Odskoczyła na bok i z szeroko otwartymi oczami obserwowała, jak jej towarzysz z dziecinną łatwością rozwala szkielety. Niestety te po jakimś czasie odnawiały się i ponowne atakowały. Andrea poczuła, jak ktoś knebluje jej usta. W obrzydzeniem złapała za ręce szkieletu. Za wszelką cenę chciała odejść jak najdalej od oprawcy. Biła się z myślami, czy użyć magii Hildy, bo Hekate ostrzegała, by tego nie robiła. Gdyby nie było odpowiedniej chwili, pewnie by tego nie zrobiła...(...)
— No już. Cii — Zgarnął jej zabłąkany kosmyk włosów za ucho. — Będzie dobrze.
— Nic nie będzie dobrze! — Odsunęła się na taką odległość, by mogła spojrzeć ukochanemu w twarz. — Będzie wojna. To jest nieuniknione.
— Wiem — powiedział, jednak w głębi serca miał nadzieję, że tak nie będzie.
— Wszyscy zginą.
— Nawet tak nie mów — zwrócił jej uwagę.
— Tak będzie, Theo — popatrzyła na niego wilgotnymi oczami. — Muszą się przygotować.
Nie odpowiedział.(...)
(...)Jej brat nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ ziemia zatrzęsła się, przez co Andie z wilkołakiem upadła. Chwilę później zaczęła pękać i powychodziły z niej kościotrupy. Ich widok nie przeraził tylko Andrei, ale i samego Dominica. Jeden z nich, dopiero co wychodził z ziemi, złapał Andreę za nogę. Pisnęła i nie kontrolując się, zaczęła okładać go pięściami. Miała w sobie tyle siły, że kościotrup runął na zieloną trawę, a połamany na kilka części już się nie podniósł.
— Co to jest?! — krzyknęła piskliwym głosem, który jej się lekko trząsł ze strachu.(...)
— Jest ich za dużo — szepnęła Andie.
— Zwątpiłaś we mnie? — Zaśmiał się Dominic.
Przemienił się w wilkołaka, czego dhampirzyca w ogóle się nie spodziewała. Odskoczyła na bok i z szeroko otwartymi oczami obserwowała, jak jej towarzysz z dziecinną łatwością rozwala szkielety. Niestety te po jakimś czasie odnawiały się i ponowne atakowały. Andrea poczuła, jak ktoś knebluje jej usta. W obrzydzeniem złapała za ręce szkieletu. Za wszelką cenę chciała odejść jak najdalej od oprawcy. Biła się z myślami, czy użyć magii Hildy, bo Hekate ostrzegała, by tego nie robiła. Gdyby nie było odpowiedniej chwili, pewnie by tego nie zrobiła...(...)
— No już. Cii — Zgarnął jej zabłąkany kosmyk włosów za ucho. — Będzie dobrze.
— Nic nie będzie dobrze! — Odsunęła się na taką odległość, by mogła spojrzeć ukochanemu w twarz. — Będzie wojna. To jest nieuniknione.
— Wiem — powiedział, jednak w głębi serca miał nadzieję, że tak nie będzie.
— Wszyscy zginą.
— Nawet tak nie mów — zwrócił jej uwagę.
— Tak będzie, Theo — popatrzyła na niego wilgotnymi oczami. — Muszą się przygotować.
Nie odpowiedział.(...)
http://hogwart-nowa-era.blogspot.com/
Rozdział 1
- Może mi ktoś powiedzieć, po co go tu zaprosiliśmy? - jęknęła Lily i podeszła w stronę swojego brata, a potem wyrwała mu tom z rąk i zdzieliła go nim po głowie. - Możesz nie psuć atmosfery?!
- Ona jest niebezpieczna! - zawołał poszkodowany i wyrwał swój skarb z rąk tego blondwłosego potwora.
- Sam jesteś niebezpieczny! - prychnęła młoda panna Potter i wróciła do stolika, przy którym siedziała reszta przyjaciół.
- Możemy kontynuować? - mruknęła zniecierpliwiona Rose i założyła ręce na piersi. Już od dobrych 20 minut powinna patrolować korytarze, a siedzi tu z... no właśnie.
- A więc - zaczęła Brittany rozkładając Mapę Huncwotów, którą James dostał od swojego ojca na szesnaste urodziny. - Jeśli tylko wyjdziemy korytarzem od zachodniej strony o równej 5 rano, to powinniśmy znaleźć się na błoniach przed Filchem.
- Dlaczego musimy robić to tak rano - jęknął Scorpius i przejechał sobie ręką po włosach. Naprawdę nie miał ochoty na to, aby zwlekać się z łóżka o świcie i paradować po korytarzach szkoły, żeby rozwiązywać problemy, których narobiła sobie Puchonka.
- Nikt nie każe ci iść - Rose wzruszyła ramionami, a Lily, z braku lepszego pomysłu, rzuciła w niego popcornem, który właśnie jadła.
Rozdział 1
- Może mi ktoś powiedzieć, po co go tu zaprosiliśmy? - jęknęła Lily i podeszła w stronę swojego brata, a potem wyrwała mu tom z rąk i zdzieliła go nim po głowie. - Możesz nie psuć atmosfery?!
- Ona jest niebezpieczna! - zawołał poszkodowany i wyrwał swój skarb z rąk tego blondwłosego potwora.
- Sam jesteś niebezpieczny! - prychnęła młoda panna Potter i wróciła do stolika, przy którym siedziała reszta przyjaciół.
- Możemy kontynuować? - mruknęła zniecierpliwiona Rose i założyła ręce na piersi. Już od dobrych 20 minut powinna patrolować korytarze, a siedzi tu z... no właśnie.
- A więc - zaczęła Brittany rozkładając Mapę Huncwotów, którą James dostał od swojego ojca na szesnaste urodziny. - Jeśli tylko wyjdziemy korytarzem od zachodniej strony o równej 5 rano, to powinniśmy znaleźć się na błoniach przed Filchem.
- Dlaczego musimy robić to tak rano - jęknął Scorpius i przejechał sobie ręką po włosach. Naprawdę nie miał ochoty na to, aby zwlekać się z łóżka o świcie i paradować po korytarzach szkoły, żeby rozwiązywać problemy, których narobiła sobie Puchonka.
- Nikt nie każe ci iść - Rose wzruszyła ramionami, a Lily, z braku lepszego pomysłu, rzuciła w niego popcornem, który właśnie jadła.
http://tony-rule-the-waves.blogspot.com/
Rozdział 34. Zawijja
Lotnicy zebrali się przy relingu, sprawdzając ostatni raz, czy niczego nie zapomnieli.
- Gotowi? – upewnił się Tony, dopinając pilotkę. – Jeżeli ktoś źle się czuje, może jeszcze zrezygnować.
Nikt się nie przyznał, cała czwórka pragnęła w końcu znaleźć się w powietrzu i skonfrontować z przeciwnikiem, przez którego całe dnie spędzali na monotonnej służbie patrolowej.
(…)
Spojrzał na obcy afrykański brzeg, potem rzucił okiem na zegarek.
- Dziś piątek – przypomniał. – Jeżeli dobrze pójdzie, zastaniemy rebeliantów w trakcie ćwiczeń.
- Znakomicie! – ucieszył się Braeburn. – Spadniemy na nich jak Asyryjczyk na trzody!
- I stłuczemy ich złotem i purpurą swych kohort, oczywiście – dodał Vincent.
- No, tylko ostrożnie – upomniał Scolding. – Żebyśmy nie skończyli jak wojska Sennacheryba. Do rydwanów!
Rozdział 34. Zawijja
Lotnicy zebrali się przy relingu, sprawdzając ostatni raz, czy niczego nie zapomnieli.
- Gotowi? – upewnił się Tony, dopinając pilotkę. – Jeżeli ktoś źle się czuje, może jeszcze zrezygnować.
Nikt się nie przyznał, cała czwórka pragnęła w końcu znaleźć się w powietrzu i skonfrontować z przeciwnikiem, przez którego całe dnie spędzali na monotonnej służbie patrolowej.
(…)
Spojrzał na obcy afrykański brzeg, potem rzucił okiem na zegarek.
- Dziś piątek – przypomniał. – Jeżeli dobrze pójdzie, zastaniemy rebeliantów w trakcie ćwiczeń.
- Znakomicie! – ucieszył się Braeburn. – Spadniemy na nich jak Asyryjczyk na trzody!
- I stłuczemy ich złotem i purpurą swych kohort, oczywiście – dodał Vincent.
- No, tylko ostrożnie – upomniał Scolding. – Żebyśmy nie skończyli jak wojska Sennacheryba. Do rydwanów!
http://storyoframona.blogspot.com
Rozdział 0001
Jest stare w nowej odsłonie. Będzie inaczej, będzie brudniej, będą dłuższe rozdziały.
Tym razem Marc odwiedza Ramonę w poprawczaku. Czy uda mu się skłonić ją do rozmawiania z nim? Dlaczego Ramona postanowiła milczeć? I za co wylądowała w izolatce?
Indżoj :)
Rozdział 0001
Jest stare w nowej odsłonie. Będzie inaczej, będzie brudniej, będą dłuższe rozdziały.
Tym razem Marc odwiedza Ramonę w poprawczaku. Czy uda mu się skłonić ją do rozmawiania z nim? Dlaczego Ramona postanowiła milczeć? I za co wylądowała w izolatce?
Indżoj :)
http://into-dust-n.blogspot.com/
Into dust, n #60
— Na litość Boską, Julie, dorośnij! Nie znasz go? Nie wiesz kim jest? Co zrobił... co chciał zrobić Ninie? To śmieć. A tacy jak on... nie zasługują na szczęśliwe zakończenia. Jak krótkowzroczna musisz być, żeby po tym wszystkim, chcieć teraz zaklinać rzeczywistość?
Twarz Rizzo ściąga grymas rozpaczy. Cóż za słodko - gorzkie odkrycie! Że już nie czuje tego, co zwykła czuć, gdy jej dotykał. Że wszystko, co ich łączyło bezpowrotnie wyparowało. Że jest wolna. I, że to niesamowicie druzgocące odkrycie. Lecz... co jeśli on faktycznie ma rację? Że, skoro Benjamin Ward ma stać się dla niej kimś ważnym, to musi być człowiekiem bez skazy? Że nie takim powinna chcieć go widzieć. Że on rzeczywiście musi taki być. Właśnie ważą się losy jej szczęścia. Na jednej szali ono, na drugiej zadowolenie Adriena. Musi dokonać wyboru. Mądrego wyboru. A ten może być tylko jeden. Zbyt wiele razy patrzyła, jak Levine od niej odchodził. Przynajmniej o jeden za dużo.
Into dust, n #60
— Na litość Boską, Julie, dorośnij! Nie znasz go? Nie wiesz kim jest? Co zrobił... co chciał zrobić Ninie? To śmieć. A tacy jak on... nie zasługują na szczęśliwe zakończenia. Jak krótkowzroczna musisz być, żeby po tym wszystkim, chcieć teraz zaklinać rzeczywistość?
Twarz Rizzo ściąga grymas rozpaczy. Cóż za słodko - gorzkie odkrycie! Że już nie czuje tego, co zwykła czuć, gdy jej dotykał. Że wszystko, co ich łączyło bezpowrotnie wyparowało. Że jest wolna. I, że to niesamowicie druzgocące odkrycie. Lecz... co jeśli on faktycznie ma rację? Że, skoro Benjamin Ward ma stać się dla niej kimś ważnym, to musi być człowiekiem bez skazy? Że nie takim powinna chcieć go widzieć. Że on rzeczywiście musi taki być. Właśnie ważą się losy jej szczęścia. Na jednej szali ono, na drugiej zadowolenie Adriena. Musi dokonać wyboru. Mądrego wyboru. A ten może być tylko jeden. Zbyt wiele razy patrzyła, jak Levine od niej odchodził. Przynajmniej o jeden za dużo.
http://historiepewnegodemona.blogspot.com/
Opowiadanie II "Czy wiesz, o co walczysz?" cz. XV
"- Chcesz mi powiedzieć, że to na niego cały czas polowałeś?! - Chaos patrzył na mnie zimno - No to gratuluję! Teraz jest na wyciągnięcie ręki!
Kirin parsknął śmiechem, szybko jednak zaczął udawać, że kaszle, gdy poczuł na sobie mój wzrok.
- Czyli to, o to cały czas chodziło? - Wyklęty wyglądał na rozbawionego. Postanowiłem go zignorować, jednak on miał najwyraźniej inne plany - Wpakowałeś się w to tylko, po to, żeby mnie znaleźć?
- Widzisz?! Nawet jemu wydaje się to idiotyczne! - bezlitośnie dodał Chaos oskarżycielsko wskazując ręką na czarnowłosego.
- Idiotyczne? Ależ skąd - uśmiechnął się na ten swój irytujący sposób - Głupie, owszem. Ale jestem w stanie zrozumieć urażoną dumę - powoli przeniósł na mnie wzrok. Miał w sobie coś z kota. W jego oczach czaił się ten sam rodzaj niewymuszonej wyższości, ten który był tak bliski pogardzie, ale w swym wyrachowaniu nie przekraczał jeszcze tej delikatnej granicy."
Opowiadanie II "Czy wiesz, o co walczysz?" cz. XV
"- Chcesz mi powiedzieć, że to na niego cały czas polowałeś?! - Chaos patrzył na mnie zimno - No to gratuluję! Teraz jest na wyciągnięcie ręki!
Kirin parsknął śmiechem, szybko jednak zaczął udawać, że kaszle, gdy poczuł na sobie mój wzrok.
- Czyli to, o to cały czas chodziło? - Wyklęty wyglądał na rozbawionego. Postanowiłem go zignorować, jednak on miał najwyraźniej inne plany - Wpakowałeś się w to tylko, po to, żeby mnie znaleźć?
- Widzisz?! Nawet jemu wydaje się to idiotyczne! - bezlitośnie dodał Chaos oskarżycielsko wskazując ręką na czarnowłosego.
- Idiotyczne? Ależ skąd - uśmiechnął się na ten swój irytujący sposób - Głupie, owszem. Ale jestem w stanie zrozumieć urażoną dumę - powoli przeniósł na mnie wzrok. Miał w sobie coś z kota. W jego oczach czaił się ten sam rodzaj niewymuszonej wyższości, ten który był tak bliski pogardzie, ale w swym wyrachowaniu nie przekraczał jeszcze tej delikatnej granicy."
http://paranormalna-natalia.blogspot.com/
Rozdział LI, w którym kilku deusów wyskakuje z machiny
Jakuza rozejrzał się groźnie po zebranych, a gdy swym zimnym wzrokiem dotknął samej Natalie, na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, który nie wyrażał radości ani w ogóle niczego pozytywnego.
- Ty jesteś Magical Girl no Natarii. Pójdziesz ze mną.
- Nie ma mowy! – Natalie demonstracyjnie jeszcze bardziej rozciągnęła na kanapie. – Już mam dosyć różnych takich, którzy chcą, żebym z nimi poszła! Nigdzie nie idę, ty hentaju!
- Daj pan spokój – wtrącił Mark Hades. – Mieliśmy ciężki dzień i naprawdę już nie mamy cierpliwości.
- Baka! – wrzasnął azjatycki wampir. – Wy nie wiecie, kto ja jestem!
- W rzeczy samej – zgodził się Bernard. – Ani „dzień dobry”, ani nic.
Rozdział LI, w którym kilku deusów wyskakuje z machiny
Jakuza rozejrzał się groźnie po zebranych, a gdy swym zimnym wzrokiem dotknął samej Natalie, na jego twarzy wykwitł szeroki uśmiech, który nie wyrażał radości ani w ogóle niczego pozytywnego.
- Ty jesteś Magical Girl no Natarii. Pójdziesz ze mną.
- Nie ma mowy! – Natalie demonstracyjnie jeszcze bardziej rozciągnęła na kanapie. – Już mam dosyć różnych takich, którzy chcą, żebym z nimi poszła! Nigdzie nie idę, ty hentaju!
- Daj pan spokój – wtrącił Mark Hades. – Mieliśmy ciężki dzień i naprawdę już nie mamy cierpliwości.
- Baka! – wrzasnął azjatycki wampir. – Wy nie wiecie, kto ja jestem!
- W rzeczy samej – zgodził się Bernard. – Ani „dzień dobry”, ani nic.
http://attract-to-the-miricle.blogspot.com/
Waleczny jak lew - Rozdział IX
- Jeśli myślisz, że gra zespołowa wystarczy, by wygrać, to się mylisz, nanodayo. Mogłeś podjąć lepszą decyzję, taką, która da ci zwycięstwo. Chodź, Kuroko. Pokażę ci, jak niedorzeczny był twój wybór. - Odwróciłem się, zerkając jeszcze zza ramienia na Tetsuyę, który jednie kiwnął głową. Cicho westchnąłem. Już chciałem ustawić się po swojej stronie, kiedy nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię.
- Midorima Shintaro, prawda? - jednym ruchem ręki zdjąłem ze swojego ramienia dłoń koszykarza Seirin.
- Tak, a ty to kto? - zapytałem. Oczywiście wiedziałem, kim on był.
Usłyszałem za plecami ciche parsknięcie Takao i jego cichy szept "Skąd u ciebie ta duma Shin-chan?"
Chłopak wyciągnął do mnie rękę.
- Uścisk dłoni? - cicho westchnąłem. Podałem dłoń koszykarzowi, jednak ten zamiast ją uścisnąć, napisał na niej czarnym markerem swoje imię, nazwisko oraz numer 10.
- Taiga Kagami. Dobrze ci radzę: zapamiętaj to imię, bo zamierzam cię dzisiaj pokonać.
Waleczny jak lew - Rozdział IX
- Jeśli myślisz, że gra zespołowa wystarczy, by wygrać, to się mylisz, nanodayo. Mogłeś podjąć lepszą decyzję, taką, która da ci zwycięstwo. Chodź, Kuroko. Pokażę ci, jak niedorzeczny był twój wybór. - Odwróciłem się, zerkając jeszcze zza ramienia na Tetsuyę, który jednie kiwnął głową. Cicho westchnąłem. Już chciałem ustawić się po swojej stronie, kiedy nagle poczułem, jak ktoś łapie mnie za ramię.
- Midorima Shintaro, prawda? - jednym ruchem ręki zdjąłem ze swojego ramienia dłoń koszykarza Seirin.
- Tak, a ty to kto? - zapytałem. Oczywiście wiedziałem, kim on był.
Usłyszałem za plecami ciche parsknięcie Takao i jego cichy szept "Skąd u ciebie ta duma Shin-chan?"
Chłopak wyciągnął do mnie rękę.
- Uścisk dłoni? - cicho westchnąłem. Podałem dłoń koszykarzowi, jednak ten zamiast ją uścisnąć, napisał na niej czarnym markerem swoje imię, nazwisko oraz numer 10.
- Taiga Kagami. Dobrze ci radzę: zapamiętaj to imię, bo zamierzam cię dzisiaj pokonać.
http://mysterywoman101112.blogspot.com//
Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 21_1
Druid skinął głową, wyraźnie zadowolony z udzielonej odpowiedzi, a potem sięgnął do kieszeni i wyjął z niej kryształową fiolkę.
– Weź – powiedział, wkładając ją w dłoń smoka. – Kiedyś nie byłeś jej godny, dziś ona cię wzywa.
Favien rozdziawił usta. Przez dłuższą chwilę gapił się bezmyślnie na szklaną buteleczkę.
– Dajesz mi wodę życia? – Nie mógł uwierzyć, że trzyma coś tak cennego w dłoni. – Dlaczego?
Druid pogłaskał się pod długiej brodzie, a chwilę później rzucił zagadkowo:
– Tych kilka kropli może uratować jedno życie. Ty podejmiesz decyzję czyje. Użyj jej mądrze, a twój los odmieni się na zawsze.
Zdrada niejedno ma imię - Rozdział 21_1
Druid skinął głową, wyraźnie zadowolony z udzielonej odpowiedzi, a potem sięgnął do kieszeni i wyjął z niej kryształową fiolkę.
– Weź – powiedział, wkładając ją w dłoń smoka. – Kiedyś nie byłeś jej godny, dziś ona cię wzywa.
Favien rozdziawił usta. Przez dłuższą chwilę gapił się bezmyślnie na szklaną buteleczkę.
– Dajesz mi wodę życia? – Nie mógł uwierzyć, że trzyma coś tak cennego w dłoni. – Dlaczego?
Druid pogłaskał się pod długiej brodzie, a chwilę później rzucił zagadkowo:
– Tych kilka kropli może uratować jedno życie. Ty podejmiesz decyzję czyje. Użyj jej mądrze, a twój los odmieni się na zawsze.
Część III - Rozdział II.
(...) - Jessie, powiesz coś mu? - Spytał specjalnie, bo
było widać, że się nie odzywa. Nie wiedzieliśmy nawet dlatego, tylko
bawił się telefonem. I to było najdziwniejsze bo tak było od jakiegoś
czasu.
- Stary, więcej piszesz wiadomości niż ja. Z kim tak piszesz?! - Spytał zaraz Jason próbując do niego podejść lecz Jessie zablokował telefon i schował go. Spojrzał na Jasona.
- A co już nie mogę pisać wiadomości? - Spytał spokojnie i podniósł brew ku górze. Chłopaki byli serio w szoku i sami nie wiedzieli co powiedzieć.
- Nie no możesz, ale zachowujesz się po prostu ostatnio dziwnie i się martwimy. - Powiedział Chad. Jednak brunet spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
- Wszystko jest okej, spokojnie. Ale serio może Chad, porozmawiaj z dziewczynami, może one Ci coś konkretniejszego powiedzą. Może już coś wiedzą. Elizabeth oraz Nicole na pewno nie odpuszczą, dowiedzą się prawdy. - Powiedział Jessie a Jason spojrzał na Chada. Wzruszył ramionami, bo sam nie wiedział co się dzieje z jego przyjacielem. Słychać było jego ton a to było dziwne.
(...)
- Pamiętam jak byliśmy zakochani, szczęśliwi. Myślałam że w tamtym momencie miałam wszystko. Wszystko straciło sens, kiedy pojawiła się ona.. i ktoś jeszcze.
- Kto ? - Spytał Jessie zaciekawiony. Dziewczyna spojrzała wtedy na niego nie wiedząc w sumie jak ma mu powiedzieć.
- Byłam w ciąży, Jessie. - Wydukała to w końcu. Jessie odsunął się na chwilę w szoku. Był zaskoczony tą informacją od byłej dziewczyny.
- Poczekaj.. - Pomyślał patrząc gdzieś indziej i zatrzymał ponownie wzrok na niej. - To było nasze dziecko, prawda? - Spytał. (...)
- Stary, więcej piszesz wiadomości niż ja. Z kim tak piszesz?! - Spytał zaraz Jason próbując do niego podejść lecz Jessie zablokował telefon i schował go. Spojrzał na Jasona.
- A co już nie mogę pisać wiadomości? - Spytał spokojnie i podniósł brew ku górze. Chłopaki byli serio w szoku i sami nie wiedzieli co powiedzieć.
- Nie no możesz, ale zachowujesz się po prostu ostatnio dziwnie i się martwimy. - Powiedział Chad. Jednak brunet spojrzał na niego i wzruszył ramionami.
- Wszystko jest okej, spokojnie. Ale serio może Chad, porozmawiaj z dziewczynami, może one Ci coś konkretniejszego powiedzą. Może już coś wiedzą. Elizabeth oraz Nicole na pewno nie odpuszczą, dowiedzą się prawdy. - Powiedział Jessie a Jason spojrzał na Chada. Wzruszył ramionami, bo sam nie wiedział co się dzieje z jego przyjacielem. Słychać było jego ton a to było dziwne.
(...)
- Pamiętam jak byliśmy zakochani, szczęśliwi. Myślałam że w tamtym momencie miałam wszystko. Wszystko straciło sens, kiedy pojawiła się ona.. i ktoś jeszcze.
- Kto ? - Spytał Jessie zaciekawiony. Dziewczyna spojrzała wtedy na niego nie wiedząc w sumie jak ma mu powiedzieć.
- Byłam w ciąży, Jessie. - Wydukała to w końcu. Jessie odsunął się na chwilę w szoku. Był zaskoczony tą informacją od byłej dziewczyny.
- Poczekaj.. - Pomyślał patrząc gdzieś indziej i zatrzymał ponownie wzrok na niej. - To było nasze dziecko, prawda? - Spytał. (...)
Hard Rock Hotel & Casino Chicago - Mapyro
OdpowiedzUsuńFind out what's popular 제천 출장마사지 at Hard 구미 출장마사지 Rock 고양 출장안마 Hotel & Casino Chicago in 수원 출장샵 Chicago and see activity. Mapyro users can now easily 의정부 출장샵 check all activity in