Nowe rozdziały 31.08 - 14.09

Za kurtyną deszczu
W deszczowe dni łatwo jest pomylić autobus, zwłaszcza gdy ma się zbyt wiele lat i zbyt dużą wadę wzroku; a na każdym rozwidleniu dróg można skręcić w stronę, z której nie będzie już powrotu...


Rozdział Piąty - "Posłuchaj. Żyj...bądź szczęśliwa...uśmiechaj się...kto wie? Jutra może nie być."
(...) I to jak w tym filmie kochała swoich synów...chciałabym móc spojrzeć na swoje dzieci w ten sposób.
-Całe życie przed tobą,jeszcze będziesz miała okazję.-powiedział pewnym siebie głosem.
-Nie wiadomo co przyniesie jutro.-uśmiechnęłam się delikatnie,wpatrując się pod swoje nogi.
-Zaczekaj...-Niall nagle przystanął,złapał się za głowę i przymknął oczy,wyraźnie się nad czymś skupiając.-Dziś...już dziś podziel się swoją radością,już dziś pomódl się przez chwilę,już dziś uroń choć jedną łzę,już dziś zacznij żyć na prawdę,już dziś zacznij marzyć.Dziś...bo nigdy nie wiesz...-spojrzał na mnie.-...czy nadejdzie jutro.


Rozdział: XVI - Świat (cz.1)
Chwilę później go przytulił, poczuł chłód, gdy chłopak wziął swój kubek i usiadł przy stole, biorąc pierwszą kanapkę, podążył za nim. Nim obejrzeli się, już siedzieli w samochodzie, minuty mijały, a stali na parkingu szpitalnym.
- Masz dziś jakoś rozmowę?
- Nie wiem, czy się wyrobimy, ale dzwonili do mnie z galerii.
- Jako?
- Ochroniarz, ale wolałabym coś bardziej ciekawego.
Nachylił się do Małej, która spała w najlepsze, jakby nie wyczuwała zapachu szpitala. Jakoby, to gdzie jest, najmniej ją obchodziło. Wyglądała na taką spokojną. W sumie mogła czuć się z nimi bezpiecznie.
- Zawsze możesz spróbować, a twój brat nie chciałby takiego ochroniarza?
- Ta, zapewne, osobistego. Oj, jakbym mógł cię mieć częściej.
- Nie przy ludziach – skarcił go, chociaż mówili szeptem, nie tylko Eriko tu spała, czekając na swoją kolei.
- A tobie jedno w głowie. Miałem ochotę spytać ciebie, kiedy weźmiesz dłuższy urlop, ale obawiam się, że ta sugestia sprawiłaby, że twoja fantazja zaczęłaby buzować, co nie?


Skarb, część I
Kilka dni temu siedział w swojej ulubionej karczmie w Zaczarowanym Lesie wraz ze swoją załogą. Wstał od ich wspólnego stołu i podszedł do baru zamówić następną kolejkę piwa. Wtedy, całkiem przypadkowo, usłyszał rozmowę pośrednika Czarnobrodego. Tak, Killian był już nieco podpity, ale zapamiętał ważne szczegóły. Skarb, rozbity statek, Nibylandia, okolice Drzewa Wisielca.


"Rozdział 8"
Podniosłam się delikatnie zwracając na siebie uwagę Jareda i wyszłam do sypialni. Po chwili wróciłam z kuferkiem zamykanym na kod, który kupiłam kiedyś do przechowywania drobiazgów. Spakowałam do niego koronę, klucz i album, a potem podeszłam do chłopaka podając mu przedmiot.
- Potrzebuję czasu. Weź to i zostaw mnie samą, dobrze?


rozdział X. PRAWDA CIĘ (NIE) WYZWOLI
– Myślicie, że potraficie mnie przechytrzyć? – ciągnął jadowitym tonem i teraz zupełnie nie przypominał tego sympatycznego nauczyciela, potrafiącego porywać uczniów, którego poznały na początku tego roku. Jego głos, pełen zawiści, zachłanny i mocny jak stal nie pozwalał nikomu wątpić w jego groźby. – Nie macie ze mną szans, marne imitacje Sagae. Jeśli tylko mi staniecie na drodze, jeśli tylko spróbujecie mnie oszukać, zemszczę się. Będziecie żałować swoich czynów.
Simon jedną rękę wsunął do kieszeni i wyjął z niej ostry, składany nóż. Podniósł rękę i dotknął ostrzem ramienia przerażonej Melanie, której oczy powiększyły się raptownie. Starała się bezskutecznie wyrwać z jego żelaznego uścisku. Daniela momentalnie zareagowała i złapała rękę nauczyciela, odsuwając narzędzie na kilka centymetrów od ciała przyjaciółki. Simon był jednak zdecydowanie silniejszy i odepchnął jedną ręką Danielę, jakby była szmacianą lalką.



Rozdział 6. Niewybaczalne
— Bo mnie kochasz, łudzisz się, że nie! Cierpisz, bo widziałeś co zrobił twój brat i ja... ale mnie kochasz, wiem to! Dlatego ja jeszcze żyję, a ty uciekłeś. Gdybyś mnie nie kochał, od razu zagryzłbyś mnie na śmierć! — wyjaśniła z nadzieją, że jej uwierzy. 
— Spierdalaj stąd, bo zaraz zrobi się nieprzyjemnie, nie chcę żeby moje mieszkanie przesiąkło zapachem — nachylił się i szepnął. — Dziwki...
— Wcale nie jestem dziwką! Twój posrany brat nią jest! Nie obrażaj mnie! Mimo iż jest starszy od ciebie, to jest nic nie wart! Sam się przyznał, że dał dupy! Możesz sobie myśleć co chcesz, proszę bardzo! — wstała i zaczęła chodzić w kółko. — Możesz mnie oceniać, obwiniać, wyzywać, ale musisz wiedzieć, że to wina Ericka! To on mi to zrobił, namieszał mi w głowie, tymi waszymi wampirzymi hokus pokus! — Mercury zaczęła się histerycznie śmiać. Deacon popatrzył na nią, ale miał minę bez emocji. — Pocałuj mnie! Jeśli mnie kochasz, to zrób to... — Deacon pokręcił głową i zapalił papierosa. Wypuścił gęsty dym z ust i przyjrzał się Olivii. — Wstań i powiedz mi w oczy, że mnie nie kochasz i nic dla ciebie nie znaczę! No proszę! 
— Wyjdz stąd gówniaro, nie rób mi tu scen! — wstał. — Ciesz się, że jeszcze cię nie wpierdoliłem!


Martwa Gra #Rozdział I Nadzieja przychodzi ostatnia
Łza spłynęła mi po policzku, ale nie pozwoliłam sobie na płacz. Mogłabym ukryć się na jakiś czas, a później gdy alarm ucichnie wrócić. Może by się udało. Ukryć się gdy na karku miałam kilka trupów? Kiepski pomysł. Usłyszałam warkot silnika. Zaczęłam biec w jego kierunku, odpychając od siebie martwych których mijałam. Biegłam wąską uliczką, po bokach z bram kamienic wyłaniali się zmarli. Biegłam, mimo że traciłam już oddech, a nogi powoli zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa. Biegłam chociaż lewą kostkę stawiałam krzywo, bo prostując ją czułam zbyt duży ból.


Taniec w Ogniu # Rozdział I
- Czemu mnie śledzisz? - spytałam pewnym głosem, z nadzieją że dobrze ukrywam strach.
- Strzegę cię przed niebezpieczeństwami - odparł.
- A ja mam wrażenie że jedynym niebezpieczeństwem jesteś ty - wydusiłam. Uśmiechnął się, a mnie przeszedł dreszcz. Bynajmniej nie ze strachu. W jego uśmiechu było coś obezwładniającego.
- Ale wiesz że możesz mi ufać - powiedział, jak jakąś prawdę oczywistą. Przez to miałam ochotę się z nim zgodzić.
- Nie mam powodu żeby ci ufać - szepnęłam próbując uwierzyć we własne słowa. Założył mi włosy za ucho i zbliżył twarz do mojej.
- Nie masz też żeby się mnie obawiać - dodał uwodzicielskim tonem. Zadrżałam i wciągnęłam gwałtownie powietrze patrząc mu w oczy. Opuściłam głowę pewna że jeśli popatrzę w te oczy dłużej to utonę w nich na zawsze. Złapał mnie za podbródek i delikatnie skierował twarz w swoją stronę.
- Wiesz że możesz mi ufać - wyszeptał zbliżając usta do moich..


Nic tak nie potęgu­je sa­mot­ności jak nieod­wza­jem­niona miłość
-Bo to było spontaniczne!-Mój głos zabrzmiał nienaturalnie, kiedy odezwałem się głośno.-Myślisz, że to zaplanowałem? Ja się zakochałem, rozumiesz? Zakochałem! Nie dość, że w mężczyźnie, co było chore, to jeszcze w mordercy! Myślisz, że nie było mi z tym ciężko? A nie miałem nikogo, kto mógłby mi pomóc! Nikogo...-No i się rozpłakałem. I w duchu byłem zadowolony, że nie użyłem dzisiaj tuszu do rzęs bo już bym się rozmazał.
-Miałeś mnie...-Szepnęła patrząc na swoje trzęsące się dłonie.-Zrozumiałabym...-Podeszła i usiadła na przeciwko mnie. Założyłem nogi na łóżko i podsunąłem kolana pod brodę...


"Człowiek jest tajemnicą - z tajemnicy przybywa i w tajemnicę odchodzi." - tajemnica podziemia
Nie powinno Cię tu być. 
Stan w którym jesteś jest zbyt ciężki do opisania, jest monotonny i wręcz błahy, ale nikt nie potrafi go pojąć. Dla zwykłych ludzi to zwykła hipnoza, ale dla nas umarłych to ukojenie, życie. 
Wyrywa nas z tego krzyk, jęk, a po chwili czujemy tylko ukłucie. Jakby nóż miękko wbijał się w nasze drętwe ciało, które od wielu lat albo dni gryzie ziemię. 
Czujesz ten zapach, to powietrze? Woda, która tu jest nie jest wodą. Wejdź do niej, a doznasz czegoś czego nigdy nie czułaś... [...] Dziewczyna w podartych ubraniach, ciemnymi skrzydłami i zakrwawionymi kończynami, spojrzała na niego bladym wzrokiem. Ruszała ustami jakby chciała coś powiedzieć, ale nie była w stanie, każde słowo sprawiało jej zbyt duży ból. 
To ona... to ta Willow, która co noc krzyczała jego imię, która udawała co dnia jakby nie wiedziała kim on jest. W tym momencie tak jakby coś się stało. 
Rudowłosa wydała z siebie jęk i z powrotem zanurzyła się pod wodę, a raczej ją coś zanurzyło. 
Simon podbiegł do niej ściskając mocno jej dłoń, ta również odwzajemniła całą swoją siłą uścisk dłoni, jednak nie na długo. Woda stała się mętna, nie było pod nią nic widać, w końcu poddała się i puściła go z uścisku, zatapiając się w otchłań nieznanego.


Justin Dark Fanfiction
Nie pozostało mi nic innego oprócz przystania na propozycje Fighters. Wyciągnąłem swojego I phon'a i wykręciłem numer do jednego z moich wrogów. Długo nie musiałem czekać ponieważ już po trzech sygnałach usłyszałem irytujący głos Luke.
- Co tam Bieber namyślałeś się już? - powiedział.
- Niestety tak, choć to nie była moja decyzja to jestem zmuszony zgodzić się na ten układ - odparłem niechętnie.
Na prawdę nienawidziłem dawać komuś się tak na tacy. To istne samobójstwo, ale widać moja ekipa tego nie rozumie. Po prostu koszmar jakiś.
W tle połączenia słyszałem, jak Fighters śmieją się, jak nie trudno się domyśleć - z nas.
- Wiedziałem, że tak będzie - zaśmiał się gardłowo Luke.
Już miałem mu coś odpowiedzieć, ale ugryzłem się w porę w język. Cokolwiek bym powiedział, on by miał większą satysfakcje z tego.


Rozdział 12 - Konkurencja
- To co, wracamy do Trzech Mioteł? - zaproponował James po zakupach u Zonka i Gladraga.
- Ja muszę jeszcze kupić nowe pióro i atrament - powiedział Peter.
(...) Sklep z piórami znajdował się po lewej stronie drogi, prawie naprzeciwko Herbaciarni Pani Puddifoot.
- Lunio, może pójdziemy na romantyczną randkę do Puddifoot, co ty na to? - Syriusz uśmiechnął się do Remusa, udając, że go podrywa.
- Z tobą, Łapo, to ja poszedłbym na koniec świata - odparł równie przekonująco, po czym roześmiali się głośno.
- Pff. Chodź, Peter... My... kupimy sobie romantyczny atrament do pióra, co ty na no? - James udał obrażonego i zazdrosnego. Zamachnął głową, wyobrażając sobie, że zarzuca długimi włosami i objął Glizdogona za szyję. Razem weszli do sklepu i zostawili pozostałą dwójkę na zewnątrz.
Syriusz i Remus czekali cierpliwie na powrót reszty Huncwotów. Oparli się plecami o ścianę lokalu Scrivenshafta. Syriusz przypomniał sobie spotkanie z Ruby u Puddifoot i uśmiechnął się mimowolnie. (...) Wspomnienie było tak realne, że przez chwilę miał wrażenie jakby Ruby naprawdę tam siedziała. Chwila. Black zmrużył powieki.
- To mówiłeś, że gdzie Ruby poszła? - zapytał ostrożnie, wciąż wpatrując się w okno herbaciarni.
- Nie pytałem. Powiedziała, że umówiła się z Heli. A co? - Blondyn spojrzał na skupioną twarz Blacka i powędrował za jego spojrzeniem. Lupin mógł zobaczyć tył brązowej czupryny i pół twarzy towarzyszki chłopaka. Trochę zasłaniała ją ręką, którą podpierała głowę, ale po samych oczach Remus mógł stwierdzić, że ta kobieta to Ruby. A chłopak właśnie pakował w jej usta widelec z nałożonym jedzeniem. Gest, który jeszcze wczoraj tak denerwował ją i Remusa.


Wszyscy wygrali
Wtedy ją zauważył. Jego spokojne dotąd oczy były zimne jak stal. Patrzyły prosto na nią. Amelia od razu się zorientowała, że jest obserwowana. Podniosła wzrok i... nie wytrzymała nawet dwóch sekund tej konfrontacji. Uciekła.
Jak oparzona wskoczyła do swojego pokoju. I nagle nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Zdawała sobie sprawę, że w końcu będzie musiała zejść na dół. Podeszła do okna i popatrzyła na ogródek. Ten cholerny ogródek. W nim było widać te cholerne butelki. Skrzyrzowała raniona.
-Chyba powinniśmy porozmawiać. - Amelia aż podskoczyła, słysząc Dębskiego. Na dole jego głos wydawał się taki miły, a teraz był jak wyprany.
-O czym chcesz rozmawiać? - Zapytała, żeby zyskać na czasie. Chciała pokazać, jak bardzo nie jest zazdrosna o Klaudię.
-Zgrywasz się? - Zapytał zezłoszczony. Podszedł na środek pokoju, tak, że dziewczyna czuła jego zapach.
-Nie rozumiem, o co ci chodzi. - Starała się brzmieć najobojętniej jak to możliwe. Próbowała skupić się na tym, co dzieje się za oknem, ale poczuła ciepły oddech na karku. Wstrzymała oddech.
-Mel... - powiedział jej imię z czcią i ogromnym smutkiem. - Co my robimy?


16.
To dziwne, bardzo dziwne uczucie, to w którym teraz tkwię. Jednocześnie mam ochotę walić w ciebie na oślep, bylebyś cierpiał, byle tylko bolało, a z drugiej strony chciałabym wtulić się w ciebie, byś trzymał mnie mocno w swoich ramionach, bo nigdzie już nie jest dobrze ani bezpiecznie. Nie ma cię tutaj od roku, tak mniej więcej (tak, wiem ile dokładnie, ale czy to ma jakieś znaczenie teraz? Nie ma cię i już), i twoje ramiona chyba straciły już swoją rolę bezpiecznej przystani. Mam jednak takie poczucie, że nigdy nigdzie nie czułam się tak pewnie i dobrze, co jest trochę smutne, zważywszy na to, że te same ramiona pewnego ranka zniknęły bez słowa i na zawsze. Wyobrażam sobie, że właśnie uderzyłam cię w twarz. Zabolało.


Rozdział VII: Dziewczyna o bardzo jasnych włosach.
Kopnął kamień leżący obok jego stopy i spojrzał w bok, na nieznajomą mu dziewczynę i… zaniemówił.
Ona była… na Merlina, była piękna. Nie spodziewał się spotkać w tym średniowiecznym miasteczku takiej dziewczyny. Aż, jak zauważył po chwili, zaczął wstrzymywać oddech. Gwałtownie wypuścił powietrze z ust nie odwracając wzroku. Zupełnie jakby nie mógł obrócić głowy w inną stronę by spojrzeć gdzieś indziej. A może nie chciał? Miała bardzo jasne blond włosy, niemal srebrzyste, które niczym wodospad spływały po jej plecach. Delikatne rysy twarzy, niewielki nos nadawały jej.. uroku. Z miejsca, w którym stał nie mógł dostrzec jakim kolorem mieniły się jej oczy, ale Tony miał stu procentową pewność, że również były piękne.
- Coś nie tak? – spytała unosząc delikatnie brwi ku górze.



II- To ostatnie chwile, kiedy jestem w pełni bezpieczna
- Zaraz poznacie swojego mentora!- zaćwierkała z uciechy, wręcz podskakując na pufie. Bycie opiekunką Trzynastki na pewno nie było szczytem jej marzeń, ale przynajmniej miała okazje brać udział w tak 'cudownym' procederze jak Igrzyska Głodowe. Cóż za żałość!
- To mamy jakiegoś mentora? Tak się składa, że powybijaliście wszystkich zwycięzców- zauważył kąśliwie Fen.
- Ależ oczywiście, że macie. A kto znajdowałby wam sponsorów? I kochanieńki, nie zginęli wszyscy. Mentorami zostali ci, którzy sprzymierzyli się z Kapitolem- powiedziała wesoło. Najwyraźniej nie zrozumiała wcześniejszej uwagi Fena.
- Czyli kto będzie naszym mentorem?- zapytałam, a Leiticia posłała mi, jak to ona, promienny uśmiech.


10. Rozdział (Lily)
Błędy popełnione przez pannę Evans mnożą się z zastraszającą szybkością. Kłamstwo nigdy nie ciążyło jej tak jak teraz, a uczucie do Jamesa puka do jej serca z coraz większą śmiałością. Dziewczyna nie może sobie z tym poradzić, więc postanawia... Zapomnieć.
Zapraszam na kolejny rozdział o Lily.


Rozdział II cz. 1
Umarłam. To była moja pierwsza myśl. Przez moją głowę przeleciały migawki ostatnich zdarzeń, które zapamiętałam. Windsbury Hill. Deszcz. Mama w naszej czerwonej Hondzie. Auto wyjeżdżające z naprzeciwka. Pisk opon, skręt, huk. Zimny, mokry asfalt. Deszcz.
Później wszystko zniknęło.
W końcu zaczynałam porządkować myśli i starać się myśleć logicznie. Obejrzałam swoje ciało – żadnych śladów ran ani jakichkolwiek stłuczeń. Żadnej krwi.
Gdzie byłam? Skąd się tu znalazłam? Musiałam umrzeć. Praktycznie niemożliwe było, abym przeżyła tamten wypadek. Co się stało z mamą?
Nie tak wyobrażałam sobie życie po śmierci. Czułam się żywa.


Rozdział 2: Transformacja
Zdawałem sobie doskonale sprawę z tego, że miała mi za złe to, co spotkało Lucjusza. Został oskarżony i osadzony w Karterze. Minęło już tyle lat, a ona dalej wspominała, choć jednocześnie zdawała sobie sprawę, że nie było innego wyjścia. Musiał odpowiedzieć za swoje czyny. Każdy z nas musiał to zrobić…
System upadł.
*
Reszta podróży do bramy minęła nam w spokoju. Denerwował mnie fakt, że teleportować mogłam się jedynie z obrzeża, ale miało to swoje wytłumaczenie – większość studentów się nie zapuszcza w tak odległe od murów szkoły terytoria, tym bardziej, że graniczą z zakazanym lasem.
System się zmienił…


ROZDZIAŁ IV
Łapa jest naprawdę idiotą, bo gdyby to profesor Binns, który również wybierał wspomnienia, wylosowałby to, no to cóż... Właśnie teraz siedzieliby na dywaniku u dyrektora. Chociaż sama nie wiem, dlaczego animagia na terenie Hogwartu jest zakazana. Wielu rzeczy jeszcze nie wiedziałam, wiele było naprawdę osobistych. Dlaczego o nich nie wiedziałam? Po prostu nie jestem czystokrwista.
--Jako pracę domową napiszecie wypracowania w parach. Pierwsze trzydzieści osób losuje- oznajmił profesor.
Podeszłam do jego biurka, zanurzyłam rękę w kartkach i wyciągnęłam jedną.
Severus Snape.



Pamiętnik I: Kornelia – 8. SPOTKANIE
"- Co tutaj robisz? – chociaż widziałam go i dotykałam, dalej nie mogłam uwierzyć, że stoi przede mną.
- Nie mogłem zostawić Cię tak samej. Doskonale wiedziałem, że bardzo szybko wpakujesz się w jakieś kłopoty. Nie sądziłem jedna, że to nastąpi już na następny dzień. – odpowiedział Jan i uśmiechnął się do mnie serdecznie."


Rozdział trzeci, czyli jak Jamie po raz pierwszy pojawił się na dłużej
Nie wszyscy muszą mieć grono znajomych, z którymi spędzają większość czasu. Czasem ktoś może pogodzić się ze swoją samotnością, co więcej może ją nawet polubić. Tylko co jeśli ktoś pojawi się niespodziewanie, zupełnie nieproszony i nagle okaże się, że już w pierwszej chwili czuć zasupłujące się nici porozumienia?

Zabójcze wesele (VIII)
Miesiąc miodowy zawsze kojarzy się parze młodej z sielanką, wypoczynkiem i zajmowaniem tylko sobą. O ile się da. Mało kto rozumie, że los potrafi być niesłychanie złośliwy i wtedy właśnie zesłać nieszczęście. Dla zabobonnych, świeżo upieczonych małżonek jest to zły omen i ostrzeżenie. A nie ma nic lepiej wrysowującego się w opis złej wróżby, jak śmierć przyjaciółki. Tym bardziej jeśli ginie ona po powrocie z wesela. Co prawda pani detektyw starała się zrozumieć strach i ból młodej pary, ale kilkuletnie przebywanie z Jamesem pod jednym dachem znieczuliło ją delikatnie na uczucia innych ludzi, zwłaszcza obcych.
Musiała więc powstrzymywać się, by nie potrząsnąć łkającą kobietą. Była nawet skłonna stwierdzić, że tym razem to Holmesowi przydzieliła przyjemniejszą pracę. W końcu kucharze, organizatorka i za razem właścicielka wynajmowanego na wesele lokalu nie będą przerywać zeznań na rzecz łez.
- Na nic nie chorowała - młody mężczyzna odpowiedział za swoją płaczącą małżonkę.
- A jakieś podejrzane zachowania? - kontynuowała Sherry.
- Nic. Świetnie sobie radziła z ogólnym panowaniem nad wszystkim. Rozmawiała z organizatorką, ustalała wszystko z kucharzami. Sumiennie wywiązała się z obietnicy. Bo taka właśnie była - powiedział młodzieniec, a kobieta skrywająca twarz w jego ramieniu zawyła głośniej.
- Jakie miała obowiązki podczas całej imprezy?
- Dbała o wystrój sali, smakowała wszystkich potraw, pilnowała didżeja, odprawiała gości, którzy chcieli szybciej zwinąć się do domów. Na koniec jeszcze zebrała alkohol, który został i zawiozła go do naszego domu. To tyle - zakończył mężczyzna.


Nikt nie rodzi się zły, to życie spra­wia że sta­jemy się "bestiami".
Warkoczyk siedział na łóżku z naciągniętym na głowę kapturem, paląc papierosa. Musiał być to już któryś z kolei, gdyż w pokoju pełno było duszącego smrodu. Przed nim stał otwarty laptop a z głośnika wydostawały się kobiece krzyki. Spojrzałem na ekran i ze zgrozą spostrzegłem, że mój brat ogląda jak jakiś mężczyzna w białym fartuchu rozcina ciało żywej młodej dziewczyny i odcina jej kawałki skóry. Starszy wydmuchnął dym z papierosa, po raz kolejny nadal tępo patrząc w ekran. Zupełnie, jakby nas nie było. Kobieta krzyknęła po raz kolejny i zaczęła błagać o litość a Cam wtedy zwiększył głośność i przymknął oczy, jakby rozkoszując się tym dźwiękiem...


Rozdział 9 - "Everything has changed"
Zacisnęłam zęby i ze łzami w oczach weszłam do sali. Nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Nie mam pojęcia dlaczego. Polubiłam Josh'a i cieszyłam się, że wraca do zdrowia, ale pomimo tego było mi ciężko. Wiedziałam, że muszę powiedzieć mu całą prawdę, ale nie teraz. Nie w tym momencie. Usiadłam na krześle i z trudem się uśmiechnęłam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon