Nowe Rozdziały 07.12 - 23.12

A oto i na scenę wkraczają  (zaległe) Nowe Rozdziały:

~2~ Rozdział 5#: "Chciałem, żebyś wiedziała"
Nakręciliśmy scenę jak dopływam do brzegu. STOP. Poprawa fryzury, jeszcze kilka nowych wskazówek: "spójrz się tak, a nie tak!", " tą nogę musisz postawić bardziej tu, niż tu" itd... Zabrzmiała piosenka, kamera zaczęła filmować Dominica. Ten ruszał ustami wymawiając słowa piosenki. STOP. Znów poprawa fryzury, przejście kamery na mnie. Kilka uśmiechów i moment, kiedy Sky śpiewa o swoim nałogu palacza. Sophie próbuje odebrać mu papierosa, śmieje się przy tym. STOP. Przechodzimy do zbliżenia bohaterów. Muzyka zwalnia, a Dominic podchodzi do mnie cały czas śpiewając piosenkę. Dotykam jego umięśnionej klatki piersiowej, a moja ręka lekko drży. Chłopak zbliża swoją twarz do mojej, a śpiewając "I beg of you" prawie mnie całuje. Dotykam swoim nosem jego nosa i odpycham ciało chłopaka. Teraz to ja zbliżam się do niego. Śpiewam "Don't go wasting your emotion..." i przygwożdżam chłopaka do skały. Usta zbliżam do ust chłopaka, ten nachyla się do pocałunku. W ostatniej chwili robię obrót i zbliżam się do innej skały. 
STOP. Przerywamy kręcenie.
-Jest super, Amy, ale momentami musisz mieć bardziej szczery wyraz twarzy. Może to trudne, ale wyobraź sobie, że tu przed tobą stoi Bradley. Będzie łatwiej i prawdziwiej, ok? - powiedział kamerzysta, Fred.
-Teraz przechodzimy do sceny, kiedy ty śpiewasz. Mówisz między innymi, że łatwo cię uwiódł i tak dalej. Później będziesz zbliżała się do Dominica idąc na kolanach. Możesz przy tym zagryźć wargę, to doda efektu - dodał Micheal, asystent. - A ty, Domi, masz się uśmiechać i w ogóle sprawiać wrażenie rozochoconego. Pamiętaj, aby w momencie, gdy Amy będzie śpiewać "shooting to sitting duck" masz udać, że strzelasz z łuku.
Kiwaliśmy tylko głową. Kręcimy dalej: opieram się o białą skałę i powoli opuszczam. Przechodzę na kolana i za pomocą rąk zbliżam się do Dominica. Znów opieram dłonie na jego klatce piersiowej, a ten bawi się moimi włosami. I znów partia Sky'a. Chłopak śpiewa "Don't go wasting your emotion..." i kładzie mnie przy ziemi. "To Bradley" - powtarzam sobie. "Wyobraź sobie, że to Brad". Widzę tęczówki Brada zamiast tęczówek Dominica. "To nie trudne!" - myślę. Leżę na piasku, odrzucam ręce ponad głowę. Dominic podnosi lekko moje ciało. Mój tułów dotyka jego brzucha. Umięśnionego brzucha. Całuję chłopaka. STOP. Kamerzyści i wszelkiego rodzaju asystenci przypominali nam, że mieliśmy nie wstawać. Leżeliśmy w dość krępującej pozycji, lecz nic nie mogliśmy na to poradzić. Zaczekaliśmy chwilę aż grupa chłopaków pojawi się przy nas na plaży i znów zaczęliśmy kręcić.
Całuję chłopaka ponownie. W tym momencie nieznane mi ręce podnoszę mnie i Dominica. Krzyknęłam. STOP. Koniec sceny. Kręcimy jeszcze tylko odsłonę, w której siedzę na skale. Kamerzyści przenoszą się na łódki, żeby nakręcić grupkę chłopaków robiących z siebie głupków na molo. Na koniec piosenki każdy z nich wskakuje do wody.

Ideał
- No chyba teraz mi nie odmówisz? - zapytał obsypując mnie tym swoim zabójczym uśmiechem. 
- A jeżeli odmówię? - zapytałam, odwzajemniając uśmiech.
- Wtedy będziesz zmuszona znosić moją obecność przez całą swoją pieszą drogę do domu. - odpowiedział wyraźnie zadowolony z siebie.
- Niech ci będzie. - odpowiedziałam. - Tym razem wygrałeś.
- Tym razem? Czyli będzie jeszcze inny raz? - zapytał otwierając mi drzwi samochodu.
- Być może. To zależy od tego czy nie rozbijemy się dzisiaj na jakimś drzewie. - zażartowałam, a on wydawał się być wyraźnie przerażony moją odpowiedzią.

Rozdział 5 Mroczne strony życia
Zdenerwowana i roztrzęsiona schowałam kartkę z powrotem na miejsce. W mojej dłoni została tylko fotografia. Przejechałam po niej palcem przechodząc w duszy katusze. Zdjęcie przedstawiało, coś co straciłam i nie było szansy już tego odzyskać.
To wszystko była jego wina.

10. Prawda, z którą trzeba będzie żyć.
"Przez chwilę ważył w myślach słowa, szukając tych najbardziej odpowiednich przy rozstaniu. Nie znalazł jednak żadnych godnych tej chwili, więc tylko skinął krótko głową, jakby żegnał sierżanta i odwrócił się prędko z zamiarem odejścia. Dziewczyna chwyciła go za ramię, tuż nad łokciem, z zaskakującą jak na siebie siłą. Nathan poczuł irytację. Nie rozumiał, po co utrudniała coś, co i tak dla nich obojga było już nie do zniesienia?"

Kara udająca nagrodę
Żywiła wzgardę do własnej kobiecości, co przecież było patologią, czymś chorym, o czym w taki sposób nie powinna myśleć. A jednak nie potrafiła. Jej seksualność była największym wrogiem, uśpioną siłą, przebudzającą się w najbardziej nieodpowiednich momentach. Zastanawiała się, do czego jeszcze ją zaprowadzi.

/jedenasta oznacza koniec/
"Blondyn przystawił czoło do szyby, która kolejny raz oddzielała go od drobnej dziewczynki leżącej na łóżku. Przyglądał się widokowi powolnie unoszącej się i opadającej klatki piersiowej. Modlił się, by nie dostrzegł momentu, w którym jej płuca całkowicie przestaną oddychać, a Anabel już nigdy na niego nie spojrzy. Bał się, że to już koniec, ale w głębi duszy wiedział, że Anabel nie będzie chciała odejść bez pożegnania.
Uważnie patrzał, jak czoło Anabel lekko się marszczy, a jej powieki zaczynają drgać. Dotknął prawą dłonią szyby, a lewą zaczął w nią uderzać, zwracając na siebie uwagę każdej pojedynczej osoby będącej w pobliżu. Leigh jako pierwsza stanęła koło niego, a jej oczy szybko zapełniły się łzami. Chwilę później aparatura zaczęła głośno piszczeć, a do środka wbiegło kilku lekarzy."

Rozdział IX
– Wrona, od kiedy masz chomika?
– Od dwóch tygodni. Zapomniałem zamknąć mu klatki przed wyjazdem... i on teraz leży taki... twardy, za fotelem.
– O żesz k*rwa!! - telefon wypadł jej z ręki, gdy zobaczyła, jak dwa motocykle wpadły na siebie. Honda jej byłego straciła w stłuczce prawie wszystkie owiewki, a Ducati przejechało po trawie.
Ulżyło jej, gdy zobaczyła, że obaj motocykliści wstali o własnych siłach, choć Marc trzymał się kurczowo za obojczyk...
Przypomniała sobie o Andrzeju i podniosła telefon do ucha.
– ...naprawdę nie spodziewałem się, że tak to tobą wstrząśnie. No, więc, jeśli nie masz co robić, masz jakieś pudełko po butach... moglibyśmy urządzić mu kameralne pożegnanie.
– Jeśli poczekasz z tym do wieczora mogę pomóc ci przejść przez te ciężkie chwile. Schowaj go, póki co, do lodówki czy coś... ale z daleka od warzyw i mięsa.
– Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć! Będę czekał.
Rozłączyła się i postanowiła obejrzeć do końca wyścig. W końcu jej idol z dzieciństwa był pierwszy, a jego przewaga nad resztą stawki wskazywała na to, że spokojnie będzie mógł sięgnąć po zwycięstwo.
Dzwonek do drzwi wyrwał ją z kibicowskiego szału.

40. Love's bright light. 
Dzwonek do drzwi. To kurier. Przyniósł paczkę adresowaną do mnie!
-Paczka?- Spoglądam na Sorę, który wzrusza ramionami i kładę przesyłkę na stole w pokoju gościnnym. Ostatnio nie kupowałam niczego przez internet.. To chyba nic od Grimmjowa, nie wysyłałby czegokolwiek do domu, przecież nie ryzykowałby w taki sposób! Może to Kaori? A może Sora? Otwieram sporą paczkę i w środku znajduje się ładnie zapakowane coś, oraz koperta. Rozdzieram kwiatowy papier.

Rozdział 5
Nagle dostrzegła jakąś szamotaninę na wieży quidditcha i momentalnie rzuciła się w pikowanie. Kiedy już była blisko, ku swojemu wielkiemu oburzeniu panna Granger zorientowała się, że jedną ze stron szamotaniny jest biedna Vesperia Blackbird, a drugą – znowu te łobuzy, Longbottom i Hephaestus, którzy wykrzykiwali coś agresywnym tonem, wywijając na dziewczynkę miotłami i różdżkami. Hermiona nie traciła czasu; szybkim ślizgiem wylądowała na wieży, wciskając się między Vesperię a jej prześladowców.

{28} Jestem Ha...Ed
Huk. Spojrzałem w stronę drzwi i zobaczyłem jak wzbijają się przy nich tumany kurzu. W moją stronę biegło kilku ludzi Zayna.
- Harry! - usłyszałem głos Lux między strzałami i krzykami kilkunastu ludzi.
Na ułamek sekundy odwróciłem wzrok w stronę, skąd dobiegał głos. Ułamek sekundy później leżałem na ziemi powalony przez Zayna.
- Nigdy się mnie nie pozbędziesz. - trzymał nóż na wysokości mojej krtani. Szybko zareagowałem i zatrzymałem jego rękę. Siłowałem się z nim.
Nóż był coraz bliżej mojej krtani. Próbowałem go zepchnąć z siebie jednak był nieco silniejszy ode mnie. Przyciskał kolano do mojego brzucha. Poczułem zimne ostrze noża.
To już koniec. Mój koniec. Zapłaciłem za wszystko co jej zrobiłem. Za całe zło jakie wyrządziłem.Ogarnęła mnie ciemność. Nie bałem się śmierci. Byłem na to gotowy. Błagałem by nic nie stało się Lux. Choć z drugiej strony chciałem by była przy mnie. Już na zawsze byli byśmy razem... chociaż po tym co jej zrobiłem...

Rozdział 26: „Hogsmeade.”
„— Mój, Łapo — zaczął — czy może zauważyłeś, kto wzbudza zainteresowanie naszego przyjaciela Franka?
— Wiesz dobrze, że nie interesuje się takimi błahymi rzeczami. — Machnął lekceważąco ręką jakby na potwierdzenie słów.
— Otóż, mój Łapo, nasz przyjaciel Frank jest bardzo zainteresowany panną Bones.
— Alicją?!
James pokiwał głową i ponownie się napił. 
Syriusz zamyślił się.
— W takim razie, po co przyszedł na randkę z Evans?
— Bo Alicja nie chce z nim przyjść? — zironizował.
— I, dlatego podrywa Evans?
— Łapo! Kto jest najlepszą przyjaciółką Ali?
Pacnął się teatralnie ręką w czoło.
— Wziął ją na spytki?
— Bingo! A teraz patrz.
Okularnik podniósł się i podszedł do lady. Przez chwilę poflirtował z Rosmertą, dziewczyna zarumieniła się, i zaczęła bawić swoimi kruczoczarnymi lokami, nawijając je na palec. James nachylił się przez ladę i pokiwał palcem, aby córka właściciela pubu zrobiła to samo. Kiedy się przybliżyła, szeptał jej coś szybko na ucho, a ona ze śmiechem mu potakiwała. Syriusz przyglądał się temu z zainteresowaniem. Po chwili, zadowolony z siebie Potter, wrócił na miejsce.
— No i?
Rogacz uciszył go tylko ruchem dłoni.”

Rozdział 13 Prologue Cz 2
Ciemność-nic poza nią, tylko ona otula moje przemarznięte ciało, jest ze mną, pilnuje mnie....
Tworzy barierę pomiędzy rzeczywistością a snem. 
Obudziłam się a nic nie widziałam, zdarzenia powoli wchodziły do mojej głowy tworząc przy okazji coś co nazywane jest bólem. Bardzo powoli odzyskiwałam przytomność. W końcu się obudziłam, lecz ciągle prawie nic nie widziałam. Oczy miałam szeroko otwarte, moją głowę przeszywał okropny ból.Widziałam puste ściany, rysy mojego ciało, ciemność i .....

"Gospoda pod Świńskim Łbem"
- Na jakiej podstawie twierdzę, że Sami-Wiecie-Kto powrócił? – doszedł do jej uszu głos tego chłopaka, którego wersji, podobnie jak zresztą większość tu zgromadzonych, była ciekawa. – Bo sam go widziałem.
Narcize uniosła brwi, zagryzając wewnętrzną część policzków.
Więc skoro jesteś wybrańcem, to dlaczego go nie zabiłeś? – cisnęło się jej na usta, z ogromną dozą żalu i braku zrozumienia. Żadne wydarzenia z początku wakacji nie miałyby miejsca, a ona w końcu byłaby wolna, ze swoim ukochanym u boku.
Sama nie jesteś w stanie tego zrobić, więc czemu oczekujesz tego od Pottera? - pomyślała po chwili, a fala goryczy rozlała się w jej ciele, niczym gorąca herbata pita w zimowy wieczór. To był fakt, któremu nie była w stanie zaprzeczyć. Po prostu za bardzo się bała. Bała się porażki. Bała się konsekwencji. Bała się tego, co przyniósłby jej świat bez Voldemorta.

ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
Leżała nieruchomo na łóżku długie godziny, zastanawiając się czy nie powinna spakować walizek, wrócić do Warszawy i zapomnieć o wszystkim co się wydarzyło. Zaczynało się ściemniać, a deszcz rozpadał się na dobre. Podeszła do okna, chcąc je zamknąć w obawie, że zaleje pokój. Na chodniku przed domem zatrzymał się czarny Opel.
"Kurwa" przeklęła głośno, przecierając z niedowierzaniem oczy " Nie, nie, to się nie dzieje naprawdę" powtarzała jak w amoku "Nie, nie, to niemożliwe"
W tym samym momencie telefon rzucony gniewnie pod łóżko delikatnie zawibrował.
Trzęsącymi się dłońmi odblokowała klawiaturę i otworzyła ikonkę koperty.
"Wyjdziesz?".
Jedno słowo, po którym sprawy nabrały tempa.

Shoujo Namida
Weszli do mieszkania chłopaka. Ledwo drzwi od apartamentu zostały zamknięte a on wpił się w jej małe, malinowe usta. Przyparł ją do zimnej ściany całym swoim ciałem. Dość szybko zaczęli rozbierać siebie nawzajem z jesiennych ubrań.

Jesteśmy cywilizowanymi ludźmi
W Lyonesse huczy od plotek na temat podnoszącej się w mieście mgły i tajemnicy podziemi więzienia Tower, a do miasta przybywa białowłosa dziewczyna wyróżniająca się nawet wśród tłumów innych imigrantów. Trudno nie podejrzewać, że te dwa elementy mają ze sobą coś wspólnego... zwłaszcza gdy dziewczyna składa czterem osobom niezwykłą propozycję.


Rozdział V: Wrogowie
- … dodanie wywaru z czyrakobulwy powoduje wzmocnienie właściwości eliksiru, dlatego należy ostrożnie dobierać proporcje, w przeciwnym razie mogą was spotkać niemiłe konsekwencje…
- Jemu to by się przydała ta czyrakobulwa jako składnik szamponu.
- Jakiego szamponu? On nie zna takich wynalazków.
Tłumię śmiech udając atak kaszlu.
- Coś mówiłeś, Weasley? – profesor Snape patrzy na bliźniaków zmrużonymi wściekle oczami. – A pannę Coulter co tak rozbawiło, hm?
- Nic, panie profesorze.

Rozdział 5, w którym przechodzę test osobowości
Kiedy tak kuliłam się i patrzyłam, jak woda spływa po mojej skórze, powoli zaczęłam w myślach podsumowałam sobie, co tak naprawdę wydarzyło się przez ostatnie kilkadziesiąt godzin.
Dostałam magiczną księgę. Dowiedziałam się o rodzinnej tajemnicy. Okazałam się być podróżniczką w czasie. Trafiłam do nieznanych mi miejsc i spotkałam się z dziwnymi ludźmi.
Poza tym, zeszłej nocy chyba zgodziłam się uratować świat, chociaż nie wiem, na czym dokładnie będzie polegało moje zadanie. Zatrzęsłam się na myśl o tym, co może się wydarzyć podczas moich podróży.

Rozdział 13
Po cichu zamknęłam drzwi, po czym spojrzałam na klapę w suficie, którą widziałam już jakiś czas temu. Domyśliłam się, że to właśnie stamtąd dochodziła ta przeklęta muzyka i to tam musiałam pójść. Pozostawał tylko jeden problem – nie było szans, żebym do niej dosięgnęła! Nie szczyciłam się długimi nogami, więc stałam przed nie lada wyzwaniem.

Rozdział 16 część III Zakazany Las
- On jest Malfoy’em. – Jej głos był schrypnięty; musiała odchrząknąć i powtórzyć. – Scorpius Malfoy. A ja… - Nagle poczuła, że już wie, co powinna powiedzieć. Nigdy nie należała do grona odważnych ludzi, ale czas spędzony w Hogwarcie wiele ją nauczył. Dowiedziała się, czym jest prawdziwa przyjaźń, lojalność, oddanie i… poświęcenie. Zauważyła poruszenie na skraju polany. - … jestem nikim – szepnęła, zamykając oczy i czekając na koniec.

eleven
"- Musisz coś zrozumieć. Pamiętasz naszą rozmowę, gdy ostatni raz u ciebie byłem? - uniosłam lekko głowę, skupiając swoją uwagę na stojącym przede mną chłopaku.
- Mówisz o tej, gdy skopałam twoje jaja, a ty rozgadałeś wszystkim, że ze sobą jesteśmy? - skinął głową, lekko ją spuszczając.
- Już wtedy starałem się jakoś ciebie ochronić. To jest bardziej popieprzone niż ci się wydaje. "

The Moments of Sadico 5
Nienawidzę swojego ojca. Gdyby nie był nieśmiertelny, zabiłabym go teraz. Co to jest, Starożytny Egipt w XXI wieku? Może, gdyby to była jakaś miła osoba, jak na przykład Walt, albo Anubis. Nie, to musi być jakiś dziwaczny syn Hadesa, którego w życiu nie spotkałam!
Tego dnia powiedział mi: "Sadie, kochanie, proszę bądź obecna dziś wieczorem. To ważne."
Mogłam potraktować to z przymrużeniem oka, ale nie. Postanowiłam być grzeczną córeczką tatusia i się zjawić.

~2~ Rozdział 7#:"Zerwanie"
Hello, Brad!
Pewnie już się zastanawiasz, po co piszę maila, skoro mogłabym zadzwonić na Skype'ie, czy napisać sms'a. Stwierdziłam, że tak będzie łatwiej. I dla mnie, i dla ciebie.
Wspominałam ostatnio wszystkie nasze przeżyte razem chwile. Były cudowne, prawda? 
Później Tobie i chłopcom trafiła się trasa. Mi film. I tak się rozeszliśmy. Oboje dobrze wiemy, jak ciężko to znosiliśmy. Udało się zorganizować spotkanie po trzech miesiącach rozłąki, ale potem? Minął już rok, a my nadal się nie spotkaliśmy. Brakuje mi tego.
Głupio się czuję załatwiając to w ten sposób. Wolałabym porozmawiać w cztery oczy, ale to przecież nie możliwe... A szkoda.
Nasza ostatnia rozmowa na Skype'ie. Eh, sam wiesz, jaka była. Nie można jej nazwać udaną. I szczerze powiem, że po rozmowach z kilkoma innymi osobami, była tą ostatnią kroplą w przysłowiowym kielichu.
Nie chcę się rozpisywać, właściwie wolałabym ściśle to ująć. Ciężko mi to pisać, już nawet nie myślę, jak ciężko byłoby mi to powiedzieć, ale... To koniec.
Nie sądziłam, że tak się to skończy, ale... Nie potrafię żyć w związku na odległość. To mnie niszczy wewnętrznie. Przykro mi, ale myślę, że w pewnym sensie czujesz to samo. 
Przepraszam.
~Amy

Rozdział XXXV, w którym Dorian staje nad przepaścią
Mimo panującej w pokoju ciemności od razu rozpoznał wysoki wzrost, bladą cerę i pilśniowy kapelusz z kogucim pióropuszem. To był István Zbocsóny, szef ochrony w zamku Czarnego Hrabiego i jego zaufany. Bez trudu poznał też Dorian krótkie, lecz zabójcze ostrze, wzbudzające grozę wśród wampirów na całym świecie – Drakulin Lewak. Hrabia von Beesens, po długich poszukiwaniach, które wiele go kosztowały, zdobył tę broń, by nikt nie mógł wykorzystać jej przeciwko niemu.
- Zdradziłeś – powiedział Zbocsóny.
Zaiste sprawa się rypła, pomyślał Dorian.
- Jedno pytanie – odezwał się. – Jak tu dotarłeś bez mojej wiedzy?

/za pięć dni będziesz w raju/
- Us against the world tonight.. - kończąc śpiew podszedł do Anabel i chwycił jej drobną dłoń w swoją. Poczuł jak przez jej ciało przechodzą dreszcze, więc szybko zakrył ją bardziej kocem i patrząc w zmęczone oczy dziewczynki, powtórzył ostatnie zdanie piosenki. 
- Us against the world tonight.. - cichy szept Anabel został usłyszany jedynie przez Ashtona. Chłopak bardzo się ucieszył, gdy zrozumiał co to dla niego znaczyło. Anabel mu wybaczyła i teraz tylko to miało największą wartość.

28. Misery Loves Company 
- Jackie, nie chcę cię skrzywdzić. - Jego brązowe oczy wpatrywały się w moje, zielone. - Odejdź, zanim zrobię coś, czego będę żałował, błagam.
- Nie obchodzi mnie to co zrobisz. - Zaprotestowałam. - To nie sprawi, że będę cię mniej kochać.
Łzy zabłyszczały w jego oczach, a ja chwyciłam jego twarz w dłonie. Pogładziłam kciukami jego skórę, ocierając przy tym, łzy które spłynęły po jego policzkach.
- To dobrze zrobić czasem coś dla kogoś, wiesz? - Szepnęłam mu do ucha. - Nie każdy chce krzywdzić ludzi. Nawet jeśli to rzadkie w dzisiejszych czasach, czasami ludzie chcą po prostu pomóc.
Justin nadal płakał, a jego głowa spoczywała na moim ramieniu. Owinęłam ramiona wokół niego, pozwalając mu szlochać w moją koszulkę. Głaskałam dłonią jego plecy, zapewniając go, że wszystko będzie w porządku.

41. Love's bright light
-Co to znaczy, że pojawiły się małe komplikacje?
-Tak..po prostu.- Ta ogólna, bardzo oszczędna odpowiedź sugeruje mi, nie chce powiedzieć, o co chodzi. To martwi mnie jeszcze bardziej. No bo co takiego mogło się stać?
-Ale czujesz się dobrze?- Nie ma obowiązku informowania mnie o swoich sprawach, ale niech chociaż zapewni mnie, że to nic groźnego.
-Tak, czuję się dobrze.- Nie przekonał mnie. Ma smutny głos. Ściskam telefon jeszcze mocniej.

V. The hunger of a lion
Odetchnęła głęboko, oplotła srebrny łańcuszek wokół palców i podniosła go na wysokość oczu. Przez chwilę kołysał się delikatnie, lecz kiedy przestał, kobieta wyczekiwała znaków. Nie miała pojęcia czego się spodziewać. Nikt nie umiał jej tego wytłumaczyć. Miała po prostu pojawić się o odpowiedniej godzinie i stanąć w środku przeszklonego okręgu wmurowanego w ziemię. Przez chwilę nie działo się nic, ale Smith szybko dostrzegła promienie słoneczne padające na wisiorek, z którego wybiegły smugi delikatnego światła. Widok zaparł jej dech w piersiach...

Eventowy rozdział świąteczny.
" – O mały włos. Zamknijcie te cholerne drzwi.
– Ale co się stało???
Jaggerjack nie zamierzała marnować czasu na tłumaczenie im, co zaraz nastąpi. Planowała jak najszybciej znaleźć się jak najdalej od kuchni. Odpaliła Shunpo i zwiała, tymczasem ciekawość pierwszym stopniem do piekła. Porucznik i Zastępczy wzruszyli ramionami i z powrotem przyłożyli uszy do szyby w drzwiach, która w chwilę potem zaczęła drgać od zwielokrotnionego falą dźwiękową ryku.
– CO TO, KURWA, MA BYĆ?! – Szyba nie wytrzymała i rozsypała się w drobny mak, odsłaniając Shinigami przed gniewem espady. – DALEJ MACIE HALLOWEEN, POJEBY?! MYŚLICIE, ŻE TO TAKIE KURWESKO ŚMIESZNE PRZEBRAĆ ARRANCARA W WASZE ŚMIERDZĄCE ŁACHY ?!
Trzeba było zostawiać Grimmjowowi to, że nawet w kretyńskich majtkach i haori Isshina wyglądał groźne i – zwłaszcza maksymalnie wkurwiony – roztaczał wokół siebie śmiertelną aurę grozy, a nawet jakiejś dostojności. Abarai przełknął głośno ślinę. Ichigo jeszcze myślał, że da się jakoś załagodzić sytuację.
– Ale Grimm, całkiem ci w tym do twarzy…"

Rozdział VII
"Nagle Patricia wzięła głęboki oddech i wyciągnęła nóż z rany. Podparła się na zdrowej nodze. Philip doskoczył do niej i, obejmując ją w pasie, przyciągnął do siebie. 
Ale dziewczyna nie potrzebowała wiele, aby wypełnić swój plan. Jednym szybkim ruchem wycelowała w szyję Jacoba. Ostrze przebiło skórę jak masło. Chłopak nie zdążył nawet krzyknąć. Krew zaczęła zabarwiać jego koszulę na czerwono.
Na polanie zapanowała cisza.
Fures odrzucił martwe ciało z obrzydzeniem, a potem cofnął się do swoich, jakby nie chciał mieć z tym nic wspólnego. 
– Wybacz – wyszeptała Patricia i osunęła się w ramionach Philipa."

13. Poranna porażka i wieczorna wygrana
„— Zrezygnowałeś ze śniadania — bardziej stwierdził, niż zapytał Jasper, opadając na kanapę obok przyjaciela. Michael zerknął na niego i zmarszczył brwi. Na policzku chłopaka widać było zaczerwienienie po silnym uderzeniu, choć znikało teraz w błyskawicznym tempie.
— Biłeś się? — zapytał z powątpiewaniem. Jasper był zdolny do wszystkiego – beztroski, pewny siebie, nastawiony tylko i wyłącznie na zabawę.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon